Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 10 sierpnia 2014

"Każdy koń owiany jest źdźbłem tajemnicy" Rozdział 16

Rozdział dedykowany norce98 :) Oto Twój po-urodzinowy prezent :D Mam nadzieję, że Ci się podoba ^_^
----------------------------------------------------------------
   Staruszek otworzył teczkę. Wyleciał z niej zapach antykwariatu oraz naftaliny. Jej zawartość również nie była ekscytująca. W walizce znajdowały się jedynie pliki dokumentów, kilka zdjęć oraz stara, zżółkła książka. Towarzysze nie byli tym zbytnio zachwyceni. Wyczekiwali jakichkolwiek słów od pana Betarda. Mężczyzna jednak nic nie mówił. Przyglądał się tylko żółwiowi czerwonolicemu, który powoli pożerał mniszka lekarskiego. Gdy staruszek zrozumiał czego oczekują od niego przyjaciele, zaczął opowiadać:
- Chciałbym byście znaleźli amulet przekazywany w mojej rodzinie z pokolenia na pokolenie. Ma on dla mnie wartość sentymentalną. Jest też kluczem do naszego rodzinnego skarbu. Niestety kilka lat temu zostawiłem go w moim poprzednim domu. Mógłbym sam tam pójść, gdyby nie mój reumatyzm oraz ból krzyża. Dlatego wywiesiłem to ogłoszenie w gazecie. Jest też jedna rzecz...
   Opowieść przerwał dzwonek do drzwi. Starzec zszokował się, gdy go usłyszał. Powolnym krokiem wszedł do przedpokoju. Na klatce schodowej stał dziwnie ubrany mężczyzna. Nie wyglądał zbytnio przyjaźnie. Gdy tylko ujrzał Betarda, zgromił go wzrokiem i wszedł do środka. Zdenerwowany staruszek szepnął coś, a potem zwrócił się do nastolatków:
- Wybaczcie, ale muszę was wyprosić.
- Ale...- jęknęła Claudia.- Nie opowiedział nam pan jeszcze o wszystkim.
- Jak to? Przecież mówiłem już, że Pimpuś ma się dobrze. Karmiliśmy go dzisiaj, prawda? Bardzo was polubił. A teraz już idźcie- rzekł wyrzucając młodzików z mieszkania.
   Gdy stali oni przy windzie, pan Betard szepnął:
- Wszystko macie w teczce. Proszę was. Nie dzwońcie, nie odwiedzajcie. Muszę przez jakiś czas być sam...
   Po tych słowach drzwi zamknęły się z hukiem. Zszokowana młodzież stała dalej na klatce schodowej. W końcu ciszę przerwał Janek:
- Czy ktoś mi wyjaśni co tu się u licha stało? I kim do jasnej cholery jest Pimpuś?
***
   Przyjaciele po rozmowie ze starym miliarderem poszli do domu Claudii. Zastali tam Izabelę Abeytę- matkę dziewczyny. Malowała ona na balkonie kolejne obrazy, którymi miała zamiar ozdobić biuro męża. Wyglądała młodo jak na swój wiek. Jej brązowe włosy powiewały na wietrze, a zielone oczy obserwowały nadbrzeżny kurort, który aktualnie malowała. Ubrana w biały kitel, ubabrany farbami, uśmiechnęła się szeroko, gdy tylko zobaczyła córkę:
- O! Tu jesteś skarbie! Tatuś dzwonił kilka minut temu. Pytał się o ciebie.
- Co odpowiedziałaś?
- To co zawsze. A powiesz mi kim jest ten młody chłopaczyna?
- Ten tutaj?- wskazała na Janka.- To tylko brat Izy. Nikt ważny.
- Rozumiem. Miłego dnia!
   Gdy doszli już do pokoju, zaczęli przeglądać papiery w teczce. Wydawały się one niezbyt interesujące. Fragmenty z archiwalnych gazet. Stare dokumenty. Zdjęcia z Drugiej Wojny Światowej. 
- Nie rozumiem. Co te wszystkie papiery mają wspólnego z zagubionym amuletem?- jęknęła Claudia.
- Też tego nie ogarniam. Cała ta sytuacja wydaje mi się dziwna. Coś tu się nie klei- potwierdziła Iza.
- Jeśli szukamy 'kleju', to chyba właśnie taki znalazłem...- odparł Janek.
-------------------------------------------------------
Jak mnie tutaj już dawno nie było :/ Trzeba będzie nadrobić ten stracony czas. Mam nadzieję, że natchnienie będzie dla mnie łaskawe :)

Szławia