Łączna liczba wyświetleń

sobota, 27 września 2014

Rozdział 17

   Chłopak wyciągnął z teczki starą, zżółkłą książkę. Okładką przypominała ona zbiór legend z różnych stron świata. Dziewczyny przysunęły się i spojrzały na pierwsze strony. Wyglądały okropnie. Porozrywane. Pomarszczone. Niektóre ze słów zamazał ktoś czarnym markerem. Gdzieniegdzie widać było wielkie plamy po atramencie. Janek otworzył tomik na losowej stronie. Ukazały mu się 'czystsze' kartki. Opowiadały one na temat amuletu hiszpańskiej inkwizycji z XVIII wieku. Podobno posiadał on moc, mogącą zniszczyć wszystkie istoty duchowe. Legendy powiadały, że jeden z jej członków specjalnie popłynął na nieznany wówczas nikomu archipelag, by móc użyć jego potęgi. Nie wiedział on, że amulet jest tak potężny, że mógłby zniszczyć też boga w którego wierzył. Na szczęście nie udało mu się tego dokonać.
   Resztę legendy ktoś zamazał. Zostawił jednak po sobie ślad, a mianowicie napis na marginesie:"Amulet zostanie wskrzeszony. Strzeżcie się łowcy głów!".
- To... To musi być jakiś żart. To nie może być prawda- zaczęła wrzeszczeć Claudia.
- Mi wydaje się całkiem logiczne- odparł Janek.- Nasz zleceniodawca chce odzyskać amulet, gdyż zastrasza go pewien zły gościu.
   Dziewczyna fuknęła na niego i spojrzała błagalnym tonem na Izę. Ta westchnęła głęboko i rzekła:
- Mój kuzyn ma rację. To wydaje się bardzo logiczne.
- Nawet ty przeciwko mnie?
   Dziewczyna przytaknęła i spytała się:
- Co robimy w takim wypadku?
- Wracamy do Betarda i pytamy się kto to Pimpuś?- szepnął ironicznie chłopak.
- Na pewno będziemy musieli tam wrócić, ale nie teraz. Najpierw powinniśmy pójść do jego dawnego domu.
- Claudia! Przecież nawet nie wiemy, gdzie dokładnie on go schował- jęknął Janek.- Wiesz ile będzie to trwało?
- Wiem, ale tylko tak będziemy mogli uratować dom waszej babci- odparła twardo.
- W takim razie spotkajmy się jutro w parku. Gotowi na całą tą... wyprawę- rzekła Iza.
***
   Następnego ranka byli gotowi. Zebrani koło wielkiej fontanny zaczęli spacer do najbliższego przystanku autobusowego. Stamtąd pojechali w stronę stadniny koni. Dom znajdował się kilometr dalej. Postanowili więc pojechać tam konno. Podczas przejażdżki zupełnie zapomnieli o celu ich podróży. Świetnie bawili się urządzając sobie różnego rodzaju zawody na otwartej przestrzeni. W pewnym momencie Iza postanowiła oddalić się od swojego kuzyna i przyjaciółki. Chciała, by spędzili trochę czasu razem. Myślała, że dzięki temu może się polubią. Jej plan rozpoczął się, gdy tylko zniknęła w pobliskim lesie.
- Janek. Widziałeś gdzieś Izę?- spytała Claudia, rozglądając się dookoła.
- Może uciekła przed twoim wygórowanym ego?- zażartował chłopak.
- Zamknij się. Naprawdę się o nią martwię. Znam jej możliwości. Raz zgubiła się we własnym domu, poszukując toalety.
- Wiesz, że jestem jej kuzynem i powinienem ci teraz powiedzieć, coś co oduczy cię mówienia o niej w ten sposób.
- W takim razie czekam- warknęła i zatrzymała konia.
   Janek również stanął i zdziwiony spojrzał na dziewczynę:
- Po co? Powiedziałem jedynie, że powinienem to zrobić, a nie że to zrobię. Powinnaś rozróżniać te dwie rzeczy- uśmiechnął się i poklepał Claudię po głowie.- Kwestii zgubienia się we własnym domu  nie podważam, bo wiele razy to widziałem na własne oczy.
- Powoli zaczynasz mnie denerwować- warknęła i popędziła konia do kłusa.
- A co takiego ci zrobiłem?- spytał i dogonił dziewczynę.
- Gadasz ze mną? Gapisz się na mnie?- mówiła nie patrząc na chłopaka.
- Naprawdę mnie nie lubisz- zdziwił się Janek.- Chyba że masz takie uprzedzenia do każdego...
- Kłamstwo- krzyknęła.
- Przecież widzę. Opowiesz mi wreszcie czemu tak się zachowujesz czy mam się wypytać Izy?
   Claudia spojrzała na chłopaka. Dawno nie widziała go tak wkurzonego. Patrzył na nią oburzony i oczekiwał odpowiedzi. Hiszpanka westchnęła i zwolniła:
- Powinnam wyjaśnić ci wcześniej...
-----------------------------------------------------------------------------

Wybaczcie, że rozdział dopiero teraz, ale miałam takie zawalenie głowy w gimnazjum... Od początku roku miałam już 2 sprawdziany, kilka kartkówek oraz 3 wypracowania z anglika. Ostatnio byłam tak zmęczona, że podczas rozmowy z koleżanką na czacie pomieszały mi się klawisze na klawiaturze. Efekt był taki, że gdy pisałam słowo fuj, zamiast f kliknęłam h. Chyba nie muszę tego komentować, nie?

A teraz sobie pomarudzę na temat rozdziału.  Jak zawsze wyszedł dennie, nie klei się i jest krótki. Ostatnio nawet zauważyłam, że piszę go na siłę, ale mam nadzieję, że mi przejdzie. Jak na razie rozdziały mogą pojawiać się tu rzadko, więc polecam wejść na mojego drugiego bloga, gdzie notki są częściej.

Oto link: http://sorayana-draws-a-dartha.blogspot.com/

Pozdrawiam!

niedziela, 10 sierpnia 2014

"Każdy koń owiany jest źdźbłem tajemnicy" Rozdział 16

Rozdział dedykowany norce98 :) Oto Twój po-urodzinowy prezent :D Mam nadzieję, że Ci się podoba ^_^
----------------------------------------------------------------
   Staruszek otworzył teczkę. Wyleciał z niej zapach antykwariatu oraz naftaliny. Jej zawartość również nie była ekscytująca. W walizce znajdowały się jedynie pliki dokumentów, kilka zdjęć oraz stara, zżółkła książka. Towarzysze nie byli tym zbytnio zachwyceni. Wyczekiwali jakichkolwiek słów od pana Betarda. Mężczyzna jednak nic nie mówił. Przyglądał się tylko żółwiowi czerwonolicemu, który powoli pożerał mniszka lekarskiego. Gdy staruszek zrozumiał czego oczekują od niego przyjaciele, zaczął opowiadać:
- Chciałbym byście znaleźli amulet przekazywany w mojej rodzinie z pokolenia na pokolenie. Ma on dla mnie wartość sentymentalną. Jest też kluczem do naszego rodzinnego skarbu. Niestety kilka lat temu zostawiłem go w moim poprzednim domu. Mógłbym sam tam pójść, gdyby nie mój reumatyzm oraz ból krzyża. Dlatego wywiesiłem to ogłoszenie w gazecie. Jest też jedna rzecz...
   Opowieść przerwał dzwonek do drzwi. Starzec zszokował się, gdy go usłyszał. Powolnym krokiem wszedł do przedpokoju. Na klatce schodowej stał dziwnie ubrany mężczyzna. Nie wyglądał zbytnio przyjaźnie. Gdy tylko ujrzał Betarda, zgromił go wzrokiem i wszedł do środka. Zdenerwowany staruszek szepnął coś, a potem zwrócił się do nastolatków:
- Wybaczcie, ale muszę was wyprosić.
- Ale...- jęknęła Claudia.- Nie opowiedział nam pan jeszcze o wszystkim.
- Jak to? Przecież mówiłem już, że Pimpuś ma się dobrze. Karmiliśmy go dzisiaj, prawda? Bardzo was polubił. A teraz już idźcie- rzekł wyrzucając młodzików z mieszkania.
   Gdy stali oni przy windzie, pan Betard szepnął:
- Wszystko macie w teczce. Proszę was. Nie dzwońcie, nie odwiedzajcie. Muszę przez jakiś czas być sam...
   Po tych słowach drzwi zamknęły się z hukiem. Zszokowana młodzież stała dalej na klatce schodowej. W końcu ciszę przerwał Janek:
- Czy ktoś mi wyjaśni co tu się u licha stało? I kim do jasnej cholery jest Pimpuś?
***
   Przyjaciele po rozmowie ze starym miliarderem poszli do domu Claudii. Zastali tam Izabelę Abeytę- matkę dziewczyny. Malowała ona na balkonie kolejne obrazy, którymi miała zamiar ozdobić biuro męża. Wyglądała młodo jak na swój wiek. Jej brązowe włosy powiewały na wietrze, a zielone oczy obserwowały nadbrzeżny kurort, który aktualnie malowała. Ubrana w biały kitel, ubabrany farbami, uśmiechnęła się szeroko, gdy tylko zobaczyła córkę:
- O! Tu jesteś skarbie! Tatuś dzwonił kilka minut temu. Pytał się o ciebie.
- Co odpowiedziałaś?
- To co zawsze. A powiesz mi kim jest ten młody chłopaczyna?
- Ten tutaj?- wskazała na Janka.- To tylko brat Izy. Nikt ważny.
- Rozumiem. Miłego dnia!
   Gdy doszli już do pokoju, zaczęli przeglądać papiery w teczce. Wydawały się one niezbyt interesujące. Fragmenty z archiwalnych gazet. Stare dokumenty. Zdjęcia z Drugiej Wojny Światowej. 
- Nie rozumiem. Co te wszystkie papiery mają wspólnego z zagubionym amuletem?- jęknęła Claudia.
- Też tego nie ogarniam. Cała ta sytuacja wydaje mi się dziwna. Coś tu się nie klei- potwierdziła Iza.
- Jeśli szukamy 'kleju', to chyba właśnie taki znalazłem...- odparł Janek.
-------------------------------------------------------
Jak mnie tutaj już dawno nie było :/ Trzeba będzie nadrobić ten stracony czas. Mam nadzieję, że natchnienie będzie dla mnie łaskawe :)

Szławia

czwartek, 15 maja 2014

"Każdy koń owiany jest źdźbłem tajemnicy" Rozdział 15

- Co to był za facet?!- mówiła sama do siebie zestresowana Iza.
- Nie mam pojęcia, ale raczej podobny do takich osób, co przychodzą i oznajmiają, że zabiją całą twoją rodzinę, a potem się wypierają i mówią, że to ty tego chciałeś.
   Janek spojrzał ze zgrozą na Claudię, a ta wzruszyła tylko ramionami i szepnęła:
- No co? Skojarzyło mi się...
- Musimy coś z tym zrobić...- powiedziała załamana Iza.- Jak nie to wyrzucą nas z domu...
- Spokojnie coś się wymyśli- pocieszyła nastolatkę przyjaciółka.- Ile chcieli kasy?
- Sto tysięcy polskich złotych...
- To mam pomysł. Ja poproszę tatę, by wam pożyczył.
- Nie waż się -warknęła przez łzy dziewczyna.- Już mam dość pożyczek.
- Właśnie- zgodził się Janek.- Lepiej byłoby wziąć się za jakieś prace dorywcze.
- Istnieją też nagrody za odszukanie jakiejś zagubionej rzeczy- dorzuciła Hiszpanka.- Sąsiad mojej koleżanki szuka jakiejś tam biżuterii i oferuje całkiem niezłą sumkę za jej odnalezienie.
- Claudia!- uradowała się Iza.- Jesteś genialna! Musisz nas do niego zaprowadzić.
- Oki doki...
***
   Dom pana Betarda był skromnie urządzonym mieszkaniem. Nic nie nawiązywało do tego, że zamieszkuje w nim jeden z milionerów. Claudia opowiadając wcześniej swoim przyjaciołom o nim, zaczęła zamaszyście pukać. W dębowych drzwiach stanął niski, przygarbiony staruszek w przedpotopowych okularach. Spojrzał na trójkę nastolatków spod szkieł i zmrużył lekko oczy. Dopiero po kilku sekundach otworzył szeroko drzwi i gestem zapraszającym do środka rzeknął:
- Witaj Claudio! Widzę, że przyprowadziłaś ze sobą kolegów. Dawno cię nie widziałem w mych skromnych progach.
- Naprawdę są skromne- szepnął Janek, który po tych słowach dostał łokciem Claudi w brzuch.
   Mężczyzna posadził trójkę przyjaciół na kanapie, a sam usiadł w bujanym fotelu, po czym zwrócił się do Hiszpanki:
- Czym zawdzięczam sobie tą miłą wizytę?
- Słyszałam, że poszukuje pan jakiejś drogiej biżuterii i za jej odnalezienie zapłaci pan sporą ilość pieniędzy...- zaczęła Claudia.
- Tak. Dobrze słyszałaś. Ale czemu ty, córka burmistrza, chce posiadać taką sumę pieniędzy?
- Nie są one dla mnie, lecz dla przyjaciół- odpowiedziała, pokazując głową na Janka i Izę.
- Rozumiem.
- Potrzebne są one na spłatę długu, który pojawił się równie niespodziewanie co choroba jego właścicielki. Nie chcemy doprowadzić do odebrania nam tego domu...
- Widzę, że te pieniądze są wam bardzo potrzebne, moi drodzy. Czemu więc po prostu mnie o nie nie poprosicie?
- Chcemy zarobić na nie, a nie je pożyczać- odparła szorstko Iza.
   Staruszek uśmiechnął się szeroko, słysząc słowa dziewczyny. Wstał wtedy z fotela i wyjął ogromną teczkę, po czym położył ją na stół.
- Cieszę się, że macie inne powody niż te dzieciaki z sąsiedztwa. Zasłużyliście, by dowiedzieć się trochę więcej.
-------------------------------------------
Tak, tak. Ja dobrze wiem, że rozdział długością nie powala, ale jak to zwykła mówić moja babcia- lepszy rydz niż nic :D To jest już 15 rozdział, a dopiero teraz akcja zaczyna się rozkręcać. Życzcie mi większego natchnienia do pisania tych rozdziałów.

Wasza Szałwia

niedziela, 4 maja 2014

"Każdy koń owiany jest źdźbłem tajemnicy" Rozdział 14

  Claudia z impetem otworzyła drzwi. Dziewczyna przyjrzała się uważnie gościowi. Był to dwumetrowy mężczyzna, ubrany w włoski garnitur i lakierowane półbuty. W ręku trzymał teczkę z której wypadały różne papiery. Twarz miał on smukłą i pociągłą. Na spiczastym nosie spoczywały czarne okulary, dzięki czemu Claudia mogła zobaczyć całą swoją twarz w okazałości. Mężczyzna szybko wyciągnął wizytówkę i równie szybko ją schował, po czym wszedł do domu bez zaproszenia. Niezadowolona dziewczyna zapewne by uderzyła i krzyknęła na gościa, gdyby nie od dawna wpajane przez jej rodziców maniery. Dlatego też stała i czekała na słowa mężczyzny. Gdy ten zamiast się przedstawić, zaczął wypakowywać dziwaczne machinerie. Dziewczyna chrząknęła donośnie i spojrzała na gościa:
- Dlaczego mogę gościć takiego dżentelmena w tych skromnych progach?
- Przyszedłem spotkać się z panią Brzozowską- odparł chłodno mężczyzna.
- Phi... Jaką tam panią, przecież ona ma ledwie siedemnaście lat.
   Biznesmen spojrzał na Claudię spod okularów, skrępowana dziewczyna zaczęła unikać tematu:
- No chyba, że chodzi o Bunie. Niestety, ale ona śpi. Schorowana jest. Kaszel. Biegunka. Te sprawy.
- Proszę mnie nie oszukiwać... Panno?
- Abeyta. Claudia Abeyta.
- A więc córka burmistrza. Myślałem, że ojciec panienkę uczył dobrych manier. Takich jak SZCZEROŚĆ.
- A czemu uważa pan, że kłamię?
- Raczej schorowana pięćdziesięciolatka nie robiłaby zakupów o szóstej, tylko raczej leżała w łóżku.
   Claudia nie wytrzymała. Gniew powoli w niej rósł, by w końcu wybuchnąć...
- Proszę mi wybaczyć, ale powinien mi pan powiedzieć, co chce tu robić i po co przyszedł.
- No tak gdzie moje maniery. Mam tutaj umowy dla pani Brzozowskiej- powiedział pokazując teczkę z papierami.- Przyszedłem, by je podpisała.
- Mogłabym je zobaczyć?
- Jedyną osobą, która może je zobaczyć, jest pani Brzozowska.
- Niech mi pan nie kłamie, dobrze znam takich jak pan. Mam do nich nosa...
- Cludia? Kto to?- krzyknęła Iza, wchodząc do pokoju wraz z Jankiem i czarnym terierem rosyjskim.
- Dla panienki chyba będę mógł zrobić wyjątek- wyjąkał mężczyzna, widząc warczącego, siedemdziesięcio centymetrowego kudłacza, z obrożą z napisem "Lucyfer".
--------------------------------------------------------
W końcu napisałam tenże rozdział. Niestety długością nie powala, a dialogi są niczym wyjęte z średniowiecznej książki. To niestety jest powód pisania przeze mnie trzech książek fantasy, jednego bloga fantasy oraz tego, który jest zwyczajny.

Wasza Szałwia

czwartek, 24 kwietnia 2014

Zapraszam na nowy blog!

Razem z Norką postanowiłyśmy założyć nowy blog, który razem prowadzimy. 1 rozdział już wkrótce ;)

Oto link:    http://thea-i-magnus-mroczny-swiat.blogspot.com/

Miłego czytania

Szałwia

środa, 23 kwietnia 2014

Rysunek (po)świąteczny

A oto obiecany od dawna rysunek, mam nadzieję, że się podoba:

To tyle, papatki :*

"Każdy koń owiany jest źdźbłem tajemnicy" Rozdział 13

   Przez krzyki swojego kuzyna i najlepszej przyjaciółki Iza prawie, a wylałaby dopiero co zaparzoną herbatę. Dziewczyna delikatnie zerknęła do salonu, gdzie Janek dostawał porządne baty od Claudii... Czasem było jej żal kuzyna... Adorował nie tą osobę co trzeba... Iza zastanawiała się czasem czemu jej przyjaciółka tak bardzo nienawidzi mężczyzn. Niestety, zawsze jak o to pytała, była karcona okrutnym i zimnym spojrzeniem Claudii.
  Teraz Iza przyglądała się zachowaniu przyjaciółki. Na ogół wredna dla wszystkich chłopaków osoba, stała teraz naburmuszona przed obliczem Janka, który próbował ją przepraszać na sto tysięcy sposobów. Mimo, że każdy kto zobaczyłby teraz Claudie, uważałby ją za obrażoną, Iza wiedziała swoje. Na policzkach jej przyjaciółki lśniły delikatne rumieńce, które ledwo dało się dostrzec. Uśmiechnięta nastolatka weszła więc pewnym krokiem do salonu i radośnie zawołała:
- Ej, wy moi krzyczący operowi przyjaciele. Herbatę wam zrobiłam.
- Iza! Widziałaś co on mi robił!- zaczęła wydzierać się Claudia.
- Oczywiście skarbie...- odrzekła nader słodko Iza, która nie przejmując się przyjaciółką wyciągała z szafy tacę, na której położyła filiżanki.
- Iza?- szepnął z przerażeniem na oczach Janek, który dobrze wiedział co się kryje po tym słodkim głosikiem.
- Co Iza?-wydzierała się nadal Claudia.
   Nastolatka tylko się lekko uśmiechnęła i podała obojgu herbatę.
- Gdybyście widzieli tylko swoje miny. Leżąc na tej kanapie wyglądaliście przesłodko- nuciła Iza pijąc herbatę.- Aż nie mogłam się powstrzymać i musiałam zrobić wam zdjęcie...
   W tym momencie dziewczyna wyciągnęła z kieszeni komórkę i pokazała zdjęcie przyjaciołom, przy okazji uśmiechając się złośliwie.
- Wiedziałem- szepnął Janek i spojrzał na reakcję Claudii.
   Dziewczyna zaczerwieniła się ze wstydu i zaczęła gapić się w sufit. Powoli zaczęła szeptać coś pod nosem i delikatnie wyszła z salonu. Po kilku minutach stania w ciszy z salonu dobiegały głośne śmiechy kuzynostwa.
   Claudia słysząc to zeźliła się jeszcze bardziej. Zapewne by wybuchła, gdyby nie dzwonek do drzwi. Zaciekawiona dziewczyna krzyknęła tylko: "Ja otworzę" i pobiegła w stronę drzwi....

-----------------------------
Obrazek pojawi się jeszcze dzisiaj. Jak chęć pisania mi nie nawali to może w tym tygodniu pojawi się następny rozdział.

Papatki :*

Wasz Internetowy miś- Szałwia

niedziela, 20 kwietnia 2014

Życzenia! +małe info

Na początku takie info rozdział pojawi się po świętach (czyli wyczekujcie go we wtorek), jakby go nie było to weźcie widły i strajkujcie przed moim domem albo trujcie mi życie na fb (byłabym wdzięczna).

A teraz życzenia (niestety z internetu, ale za to w przyszłości wstawię rysunek):



W te piękne Święta, gdy Pan Zmartwychwstanie. Życzę smacznych jajek na śniadanie, żółtego kurczaczka, białego zająca i oby te święta trwały bez końca Tęczowych pisanek, na stole pyszności, mokrego Dyngusa i wspaniałych gości, niech to będzie czas uroczy Życzę miłej Wielkiej Nocy!!!

Myślałam też o tym by coś narysować, ale dzisiaj nie mam czasu (tak jak wczoraj- nie wyrobiłam się przed zachodem słońca -.- ). Obrazek wstawię kiedy indziej (jakbym nie wstawiła do wtorku to byłabym wdzięczna za strajkowanie pod domem i trucie mi życia na fb).

Z poważaniem

Szałwia ( Internetowy miś!!! )

niedziela, 30 marca 2014

"Każdy koń owiany jest źdźbłem tajemnicy" Rozdział 12

Znowu zaniedbuję bloga. Niech mnie ktoś porządnie trzepnie...
----------------------------------------------------------------------------
     Iza leniwie otworzyła oczy. Od razu skrzywiła się, gdyż światło dokładnie padało na jej twarz. Próbowała się jeszcze nakryć kołdrą, lecz złośliwy budzik gwałtownie wyrwał ją z marzeń o jeszcze kilku minutach przyjemnego snu. Delikatnie usiadła i przeciągnęła się. Jeszcze chwilę przyglądała się widokowi zza okna, po czym wstała i założyła kapcie. Tępym wzrokiem wyciągnęła kilka ubrań z szafy i założyła je na siebie. Wczorajsze ubrania, których nie posprzątała z powodu lenistwa, włożyła do wiklinowego kosza, a ten zaniosła do łazienki. Będąc w łazience, umyła zęby i wyczesała włosy. Na orzeźwienie polała twarz wodą. Zimna kranówka od razu podniosła ją na nogi. Gdy była już wyspana, poszła do kuchni w celu zaparzenia herbaty. Zręcznie nalała do czajnika wody, po czym próbowała zapalić gaz. Musiała się z tym nieźle natrudzić, ponieważ starodawna zapalniczka nie chciała zapalić. Gdy w końcu jej się to udało, weszła do salonu. Wieczorem słyszała wiele krzyków należących do Claudii i Janka, przez które nie mogła zasnąć. Zastanawiała się ile procent pokoju, będzie musiała po nich sprzątać. Niestety Iza musiała się rozczarować. Salon był czystszy niż kiedykolwiek wcześniej. Prawdopodobnie musiał go ktoś uporządkować. Ale kto? Jej przemyślenia przerwał głos reporterki z rannego programu informacyjnego. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, po czym wyłączyła telewizor. Odwracając się zobaczyła pewną osobliwą rzecz...
     Na kanapie leżał Janek. Jego czarne kosmyki spływały na jego czoło. Spał jak dziecko, delikatnie wpuszczając i wypuszczając powietrze przez usta. W jego objęciach spała Claudia. Nastolatka kurczowo trzymała koszulę chłopaka. Jej głowa przytulała się do jego torsu. Cała sytuacja była bardzo słodka. Iza uśmiechnęła się, pogłaskała parę po głowach, po czym poszła po komórkę. Gdy wróciła zrobiła szybko zdjęcie i pobiegła do kuchni, ponieważ woda już się zagotowała. Pisk czajnika był tak głośny, że zbudził śpiących nastolatków. Iza zauroczona widzianym przed chwilą obrazkiem, stała w kuchni i lała wrzątek do szklanek. Nagle usłyszała wrzask obojga nastolatków...
-------------------------------------------------------------------
Dzisiaj jak sami widzicie zero dialogów, ale za to Iza ma już twarde dowody, że nasi główni bohaterowie coś do siebie czują. Dzisiaj nie będę się jakoś rozpisywać z notką autorską, więc... Pa! Do następnego rozdziału! ;)

wtorek, 11 marca 2014

"Każdy koń jest źdźbłem tajemnicy" Rozdział 11

Już 5 tys. wyświetleń ^^ Jaram się tym jak mysz serem... Tyle, że nie jestem myszą... i... nienawidzę żółtego sera... no... a z resztą... nieważne...
------------------------------------------------
- To co oglądamy?- zapytała Claudia, patrząc znużonym wzrokiem na ekran telewizora.
- Najlepiej Czarnego Księcia- odrzekł Janek swym nader sarkastycznym głosem.- Przynajmniej zobaczę jak ryczysz.
   Claudia spojrzała na chłopaka, po czym rzekła:
- A więc oglądamy pierwszy, lepszy film na moim ulubionym kanale telewizyjnym.
- A wiesz przynajmniej co tam leci?- spytał nastolatek, nadal siedząc na kanapie koło morderczyni królików (notka autorska: Claudia ma nowe przezwisko, sama dokładnie nie wiem skąd się wzięło... Ale jest fajne...), która zajęta była gapieniem się w telewizor.
   Dziewczyna spojrzała na Janka, po czym włączyła HTC (Hiszpańska Telewizja Cyfrowa- wymyślona telewizja, raczej takiej w Hiszpanii nie ma). Przeraziła się czytając tytuł następnego filmu:
- Koszmar z ulicy Wiązów III: Wojownicy snów... O Boże...
- Wkopałaś się...- rzekł chłopak.
- Cicho... Przecież wiem...
- Zrobimy misia na uspokojenie?- powiedział Janek, modulując głos na bardzo słodki... za słodki...
   Claudia spojrzała na krajobraz zza oknem. Była już noc. Ogromny księżyc nie zasłaniała żadna chmura. Wisiał on tylko na nieboskłonie i lśnił swym błękitnawym blaskiem. W pokoju dało się już słyszeć krzyki bohaterów horroru. Następnie spojrzała na chłopaka. Jego oczy lśniły od światła telewizora i wwiercały się w Claudię. Dziewczyna przez chwilę zapłonęła ogromnym rumieńcem, na jej szczęście było tak ciemno, że Janek tego nie zauważył. Claudia szybko wzięła się w garść i rzekła swym chłodnym tonem:
- Chyba śnisz...
- Oj, Claudia, no weź... Iza nie patrzy. Zamknęła się w swoim pokoju i raczej stamtąd za szybko nie wyjdzie. Nie musisz przy mnie udawać...
- Czego udawać?!- podniosła głos dziewczyna.
- Doskonale wiem, że w środku jesteś miłą i wrażliwą osóbką, która po prostu od urodzenia nienawidzi mężczyzn.
- Ty naprawdę niczego nie rozumiesz- posmutniała Claudia.
- To zrób misia.
- Ty chyba mi nigdy nie odpuścisz...
- Zrób misia!
- Raz kozie śmierć...- powiedziała dziewczyna głosem idącego pod gilotynę, po czym przytuliła chłopaka. (To się stało! Ona to zrobiła! Koniec świata nadchodzi!)

---------------------------------------------------------------------
Człowiek ma takie wspaniałe plany na ferie, a rodzina plany te psuje i rozdział wychodzi tydzień po feriach. Samo życie. Jak widzicie rozdział jest o wszystkim i o niczym, ale za to są postępy opowiadania. Rozdział (tak wiem) krótki, ale dzieje się dużo? Eee tam, na pewno coś tam jest ;) Ok, a więc oczekujcie następnego rozdziału w niedalekiej przyszłości, czyli wtedy kiedy będę miała czas.

niedziela, 9 lutego 2014

"Każdy koń jest źdźbłem tajemnicy" Rozdział 10

    Gdy tylko trójka znajomych wreszcie zrozumiała sytuację w jakiej się znalazła, Iza przekonała wszystkich, by wrócili do jej domu. Jak też zamierzali, tak też zrobili. Nie upłynęło nawet pół godziny, a znaleźli się na miejscu. Janek spojrzał na ogromny, wiejski domek. Chłopak szepnął tylko:
- Nic tu się nie zmieniło...
***
- Iza...- zaczęła szeptać Claudia, kiedy Janka nie było w pobliżu
- Tak...
- Pamiętasz, że dzisiaj miałam u ciebie nocować. Mam nadzieję, że twój kuzyn będzie spał na kanapie.
- Jeszcze nie wiem... Trzeba będzie coś wymyślić... 
- To wymyśl coś natychmiast!- warknęła hiszpanka.- Dobrze wiesz, że nienawidzę płci męskiej, a ten twój kuzyn zalazł mi za skórę.
- Właściwie to zaczęłaś go nienawidzić z jakichś bzdur. Nawet nie pamiętam już jakich- odpowiedziała Iza, swych nader spokojnym głosem.
- Moja najlepsza przyjaciółka jest po stronie jakiegoś faceta- załamała się Claudia.- Do czego ten świat dąży...
- Nie histeryzuj... Spójrz na to inaczej... Może dzięki bliższemu poznaniu Janka, przestaniesz nienawidzić mężczyzn. 
- Jedyne bliższe spotkanie jakie mogę mu zafundować to prawy sierpowy.
- Przynajmniej spróbuj... To dobry chłopak, tylko trochę zwariowany...
- Zachowujesz się jak jego matka, która chce go spiknąć z pewną...- chwila przerwy.- Iza!!!!
***
   Gdy tylko Janek wszedł do salonu, zauważył dwie tarzające się dziewczyny. Iza była duszona przez Claudie, która krzyczała w niebo głosy:
- Iza! Nawet tak nie myśl! Nie spikniesz mnie z tym idiotą! Nie pozwolę ci na to!
- Ale spójrz! Jesteście do siebie podobni! Oboje jesteście krzykliwi i wybuchowi!
- Co ty mi tu sugerujesz! Że niby ja jestem do niego podobna?!
- Tak- powiedziała Iza.
- I tak mnie nie spikniesz z Jankiem! Zobaczysz!- zaczęła histeryzować Claudia.
   Gdy w końcu Janek przetworzył teraźniejszą sytuację, wypowiedział tylko jedno zdanie:
- Cholera... Idiotki...
   Nagle w salonie zapadła grobowa cisza. Claudia z przerażeniem spojrzała na Janka. Jedyne co dało się usłyszeć z jej przemowy, było bardzo treściwe:
- A więc to dzisiaj jest ten dzień, w którym stracę honor...

----------------------------------------------------------

Ten rozdział nie ma sensu, ale tak to jest kiedy mózg postanowił sobie zrobić wypad na Hawaje zostawiając mnie zupełnie samiusieńką. Z Internetem też było krucho... Do laptopa dorwałam się dopiero o 20. Aha...  Następny rozdział będzie normalniejszy i będzie wnosił o wiele więcej niż ten...

czwartek, 6 lutego 2014

OMG znowu długo mnie nie było O.o

A więc... Przejdę od razu do rzeczy... Nie było mnie na blogu przez ponad tydzień z powodu tego, że moja mama zachorowała (a kto się nią opiekował- ja), a w szkole uczyłam się do semestralnego z niemieckiego (zakres całej klasy pierwszej, teraz zaczynami podręcznik od klasy drugiej O.o). A teraz jeszcze ma chęć zgłoszenia się do pomocy innym uczniom. Już widzę te nagłówki: "Uczennica Janina (tak, tak to moje imię ;P ) zamierza pomagać w większości przedmiotów ścisłych jak i humanistycznych dla osób mniej uzdolnionych."
Taa... Miałabym przerąbane... Na blogu oczywiście, z powodu mojego braku czasu.
 

  Okej... Teraz gdy to czytam to widzę, że to jest niezrozumiałe... A więc:
najważniejsze rzeczy, które musicie wiedzieć po przeczytaniu tej notki to:

  • nie miałam czasu, by cokolwiek napisać
  • będę miała czas w ferie (którego dokładnie? 17 lutego! Województwo mazowieckie (Warszawa) rządzi!)
  • rozdział będzie w weekend
Jeśli przeczytałaś rzeczy niepogrubione to lepiej o nich zapomnij! Są to zapewne jakieś ubytki w moim umyśle po spotkaniu mojej koleżanki... Mogą się okazać szkodliwe dla zdrowia albo dla natchnienia...

środa, 22 stycznia 2014

Dzisiaj rozdziału nie będzie, ale za to niespodzianka jest.

   Ok, dzisiaj rozdziału nie ma, ale za to cały czas przeszukiwałam swoje dokumenty i znalazłam to:




   Z tego co pamiętam, to były szkice Janka. Hmm... Chyba jeszcze z końca 2012... Tak, tak wiem, że nie mam jakiegoś ogromnego talentu, ale gdybym narysowała to na kartce, to może wyglądałoby to lepiej, ale nie będę się czepiać swojej twórczości sprzed wieków. Teraz tylko trzeba jeszcze wyszukać szkice Izy i Claudii i wtedy cały komplecik będzie ☺. Według mnie udał mi się tylko jeden rysunek (prawy dolny róg♥), ale co tam... Nie czepiajmy się szczegółów... Mam nadzieję, że to jest dobra rekompensata za brak rozdziału ;) Papatki...

wtorek, 21 stycznia 2014

"Każdy koń jest źdźbłem tajemnicy" Rozdział 9

   Oczy Izy rozszerzyły się i pociekły jeszcze większymi łzami niż wcześniej. Znała go... To... To było pewne... Znała to pytanie, znała ten głos... To on... Co do tego była pewna... Umiała wypowiedzieć tylko jedno słowo, słowo, które pchało się na jej usta od wielu lat. Wypowiedziała je teraz, głosem płaczliwym, tkliwym i smętnym:
- J-janek?
   Chłopak tylko na nią spojrzał... Wkręcał w nią swe bursztynowe spojrzenie. Mimo tego, że chłopak zaczął łzawić, w jego oczach widać było bardzo wzruszającą i tkliwą rzecz na świecie. A dokładnie- nadzieję... Dziewczyny nie musiała nic mówić, on wiedział co zrobić... Powoli odwrócił się w jej stronę i przytulił Izę tak mocno jak tylko można. Zaskoczona Iza spojrzała w jego oczy, które były zamknięte.
   W tym samym czasie Claudia kontynuowała monolog, w którym obrzucała chłopaka najróżniejszymi przekleństwami. Nie wiedziała nic o zajściu za jej plecami...
   Iza płakała nadal, mocno przytulając się do kuzyna. Janek jednak rozluźnił już swój uścisk, po czym dotknął policzka Izy. Dziewczyna otworzyła oczy i ujrzała głęboki brąz jego oczu, który rozlewał się od łez. Chłopak widząc to tylko delikatnie się uśmiechnął i wytarł ręką łzy Izy, szepcząc:
- Zapomniałaś, że najładniej wyglądasz jak się uśmiechasz?
- Czemu? Czemu tak uważasz? Przecież mój uśmiech nie należy do tych najpiękniejszych...
- Mi on wystarcza... Przypominasz mi wtedy ją...
- A więc nie będę się uśmiechać- odrzekła twardo Iza.
- Nie jestem na ciebie zły z powodu tamtego... Równie dobrze ja mogłem to zauważyć, lecz nie zauważyłem. Więc powiedzmy sobie szczerze... Wina nie była tylko twoja, ale też i moja...
- To niczego nie zmienia...
   Chłopak tylko się uśmiechnął od ucha do ucha i potargał rude loki Izy ręką, niszcząc jej dopracowany kucyk. Powiedział tylko dwa zdania, śmiejąc się:
- Taka jak zwykle... Nie dajesz mi nawet satysfakcji z zaistniałej sytuacji...
    W tym właśnie momencie Claudia skończyła swój monolog i wróciła do świata żywych. Gdy tylko zobaczyła twarz chłopaka, jej źrenice się rozszerzyły. Znała go... To był on... Na pewno... Pełna wewnętrznej furii krzyknęła:
- To ty?!
   Chłopak spojrzał na Claudie. Znał ją... To było pewne jak w banku... To ona... Już wiedział skąd znał jej głos. Powoli dochodził do siebie, a gdy już doszedł, szepnął jedno z tych przekleństw, które powinny być cenzurowane w amerykańskich serialach, ale nie są. Powoli przetworzył informacje, by w końcu wykrzyknąć:
- Ty?!
- Ty, ty nieudaczniku! Jesteś człowiekiem zabierającym innym pracę! Zabrałeś panu Ludwikowi pracę, a gdy cię dzisiaj rano spotkałam to głupiego udawałeś! Ty... ty...
- Szujo?- zaproponował znowu Janek.
- A no właśnie... Dzięki... Ty! Nie zmieniaj znowu tematu! Ty... Ty! Ty glisto ludzka co zamieniła się w tasiemca...
- Claudia.... Claudia spokojnie... Uspokój się i przestań krzyczeć... Chce ci kogoś przedstawić...- poinformowała Iza.
   Hiszpanka spojrzała na przyjaciółkę w zupełnej ciszy, czekając aż powie to, co chciała powiedzieć.
- A więc...- zaczęła Iza.- Oto Janek. Mój kuzyn, który przyjechał do mnie w celu pomocy mojej babci...
   Claudia patrzyła na nią tempo, po czym zapytała ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy:
- To mogę go uderzyć?
-----------------------------------------------------------------------
   Okej, następny rozdział się pojawił i wiemy już kim jest ten chłopak ze stadniny oraz ta horda chłopaków połączyła się w jednego. OMG... To tak zawile brzmi... Ok, notki nie będę jakoś dłużyć, bo mi się nie chce... Aha, wczoraj uczyłam się słówek z angielskiego i nazwa chrzanu zbiła mnie z nóg. A więc pożegnam się na tym skromnym słówku. Do następnego ;)

chrzan- horseradish

poniedziałek, 20 stycznia 2014

"Każdy koń jest źdźbłem tajemnicy" Rozdział 8

   Chłopak patrzył w oczy zwierzęcia. Stał spokojnie i głaskał Kaszmira- ogiera Achał-tekińskiego, który posiadał rzadko spotykaną maść u jego rasy. Rodzice opowiadali mu kiedyś, że takie konie kosztują dużo ze względu na swoją wyjątkowość. Cóż, rzadko można spotkać konia, którego kolor zalicza się do tych 'szampańskich'. Niestety- większość osób myli tą gołębio szarą maść ze zwyczajną bułaną. Ale czegoż by się można spodziewać po klasycznym szampanie z miedzianym połyskiem? Zapewne tyle samo co po klaczy stojącej w następnym boksie. Jej morwowo-siwe umaszczenie było równe piękne co Kaszmira. Chłopak uwielbiał konie umaszczone w mniej znane maści. Widział w nich coś wyjątkowego, coś czego nie mógł zobaczyć nigdzie indziej, coś co przypominało mu dzieciństwo...
***
- Izka! No chodź! On cię nie ugryzie!- krzyczała Claudia.
- Przestań! I tak nie będę szła do żadnego chłopaka! Pamiętam co mi kiedyś za numer wykręciłaś! Rozumiesz? Nie dam się! Za żadne skarby!
   W tym samym momencie Claudia popchnęła Izę w stronę drzwi, które były lekko uchylone. Dziewczyny zauważyły wtedy chłopaka, który stał naprzeciwko jednego z koni. I to nie jakieś byle jakiego, ale właśnie tego... Koło konia jej kuzyna...
- Tego konia nie można dotykać...- skłamała Iza.
- Naprawdę?- zapytał zdziwiony chłopak nawet nie odwracając się do niej.
- Oczywiście! Ten koń ma już właściciela!- zaczęła wtórować Claudia, swojej przyjaciółce.
- To czemu jego właściciela tutaj nie ma?- spytał chłopak nadal patrząc w bursztynowe oczy konia.
- To są sprawy rodzinne- odrzekła z przekąsem Iza.- Nikt jeszcze o to mnie nie pytał...- dodała delikatniej.
- Naprawdę? Myślałem, że to koń twojego kuzyna... Janka, czy jak mu tam...
- S-skąd wiesz o moim kuzynie?- spytała zaskoczona Iza.
- Wiem to i owo...- odpowiedział, po czym dodał.- Słyszałem, że urwałaś z nim kontakt... Dlaczego?
- Ja... ja nie chciałam, by cierpiał...
- A zapytałaś go o to co on o tym myśli?- pytał dalej chłopak, nadal patrząc w oczy Kaszmira.
- N... Nie... Nie pytałam go o jego zdanie... Nie chciałam słyszeć odpowiedzi...- powiedziała Iza, której oczy zaczęły łzawić.
- Więc zgodzisz się ze mną, że byłaś po prostu egoistką i myślałaś tylko o sobie?- doszedł do sedna chłopak.
- Ja... ja...- zaczęła łkać Iza, lecz od razu przerwała jej Claudia.
- Jak śmiesz doprowadzać do łez moją przyjaciółkę! Wiesz może w jakiej jest ona sytuacji?! Nie! Oczywiście, że nie wiesz! Jesteś tylko małą, wstrętną, obślizgłą...- zaczęła gestykulować Claudia, mówiąc coraz to bardziej obraźliwe rzeczy.- ...niedorozwiniętą, zdziczałą, cholerną pijawką, która cieszy się z cudzych łez. Ty... ty...
- Szujo?- dokończył chłopak.
- A dzięki! Właśnie tego słowa mi brakowało... Ej... Nie zmieniaj tematu gnido!
   Lecz chłopak nie słyszał już tych obelg od Claudii i wypowiedział już ostatnie pytanie tego dnia, skierowane do Izy:
- Iza... Powiedz mi... Czy wiesz kim jestem?
-------------------------------------------------------------------------------------------------

Tak, tak wiem- rozdział jest krótki. Nawet nic nie wnosi, oprócz tego, że ten chłopak ze stadniny tak dużo wie o jej życiu. Normalnie agent FBI jakiś xD

Jak już zauważyliście, na blogu pojawiły się pewne zmiany, a mianowicie zielona strzałka po lewej stronie ekranu, która automatycznie przenosi nas na górę strony ^^ oraz zmieniłam profilowe... Jakby ktoś pytał to odpowiadam: Tak, ja to własnoręcznie narysowałam. Tak, na tym rysunku jestem ja...


A teraz odpowiedzi na komentarze:

Universe: Te języki to ci się nie mieszają?
Odp. Nie... Jakoś sobie radzę...

norka98: Boże ile Ty tych języków się uczysz?
Odp. W szkole dwa- niemiecki (klasa niemieckojęzyczna ♥♥♥♥) oraz angielski (♥). Japońskiego to głównie z mang i anime, czasem  na dodatkowe pójdę do szkoły, a co do rosyjskiego... uczę się go tak sama dla siebie i jeszcze alfabetu nie ogarniam xD 
PS. Ja też kocham niemiecki ^^

norka98: Czy Ty jesteś kiedyś dostępna na gg?
Odp. Za niedługo będę. Jak tylko skończę aktualizować bloga, to wtedy dostępna będę ☺.

Koniowata...^^: Witam Cie kurde, po ponad półrocznym braku oznak życia :3
Moja reakcja: Proszę nie bij, Proszę nie bij, Proszę nie bij, Proszę nie bij, Proszę nie bij, Proszę nie bij, poprawię się, poprawię się, poprawię się, poprawię się, poprawię się, poprawię się...

Ok, skończyłam swe modły do was i kończę tą notkę autorską. Do następnego rozdziału.

PS. Wasze blogi zacznę regularnie komentować w ferie, czyli gdzieś w lutym ☺

niedziela, 19 stycznia 2014

Aktualizacja bloga! + info w liczbie mnogiej :P

Takie krótkie info:

- mam zamiar zaktualizować bloga- osoby czytające mojego bloga, które posiadają własnego bloga (albo blogi) bardzo bym prosiła o link do nich, muszę zaktualizować listę blogów (a przyda mi się tutaj wasza pomoc ;) )

- za niedługo dodam zakładkę z postaciami, jak tylko się pojawi, poinformuje was

- będę czytać regularnie wasze blogi i już nigdy nie zostawię was na tak długo

- dziękuję wszystkim za czytanie moich wypocin (a najbardziej Universe i Norce za czytanie tych rozdziałów nawet po tak długiej nieobecności)

- ogarnęła mnie chęć pisania następnego bloga (tak, tak wiem- jestem nienormalna), ale nie wiem czy w ogóle to zrobię

- notki mogą się pojawiać z opóźnieniem, ale to jest już wina szkoły (5 h niemieckiego, 1 h angielskiego +dod. zajęcia z ang. oraz jeszcze japoński i rosyjski O.o - OMG dużo tego)

- w poniedziałki lub wtorki będzie nikła szansa na pojawienie się rozdziału, no chyba, że wreszcie będę pisać kilka rozdziałów pod rząd

- za niedługo będę miała 5 tys. wyświetleń, gdy Koniowata zbliża się do 30 tys. Gratulacje na stojąco za wytrwałość! ^^

- dziękuję osobom zza granicy za czytanie moich wypocin, a najbardziej tym ze Stanów Zjednoczonych i Rosji ^^

- jeśli tego bloga czytają osoby, które nie mają konta na bloggerze, serdecznie przypominam, że na moim blogu działają również komentarze anonimowe :D

- już trzeci raz zmienię sobie nazwę użytkownika xD

- jeśli dotrwałaś do tego momentu, to gratuluję ci za twoją wytrwałość i obiecuję, że już nigdy, nigdy w życiu nie opuszczę tego bloga 


Papatki!

"Każdy koń jest źdźbłem tajemnicy" Rozdział 7

Notka od autorki:
/śmiech/
-Jak dobrze, że się ubezpieczyłam i napisałam około 15 stycznia!- zaczęła krzyczeć autorka bloga, która dopiero teraz skończyła robić te wszystkie prezentacje i inne rzeczy do szkoły.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------

- Jezu...- przeraziła się Claudia.- To straszne... Ale posłuchaj mnie... Iza... Przecież mówiłaś, że kuzyn do ciebie przyjeżdża. Czyż nie?
- No tak... I właśnie tego się boję...
- Oj, no weź... Teraz masz o wiele poważniejsze problemy, aniżeli jakieś dawne sprawy.
- Skąd możesz wiedzieć, skoro ty nigdy takich problemów nie miałaś?- zapytała Iza, patrząc głęboko w oczy przyjaciółki.
- Ehh... Chodź... Wracamy do stajni...- powiedziała życzliwie.
***
   Gdy Claudia rozsiodłała swoją klacz, Iza ociężale zdejmowała siodło Arakisowi. Przyjaciółka patrzyła na nią pobłażliwie, po czym powiedziała:
- Oj, Izka... Rozchmurz się...
- Czemu miałabym się rozchmurzyć?
- No... No, bo...- zaczęła Claudia, po czym dodała energiczniej niż zwykle.- Słyszałam, że jakiś nowy chłopak przyjechał do stadniny. Nikt go nie zna. Podobno niezłe ciacho...
   Iza spojrzała chłodno na Claudię, po czym dodała szorstko:
- A ty myślisz, że od razu się w nim zakocham, a on we mnie i przestanę wspominać te czasy?
- No... W pewnym sensie tak...
- Założę się, że to ty się w nim zakochasz i będziesz gadać o kwiatkach, ptaszkach i serduszkach...
- A skądże!- oburzyła się Claudia.- Dobrze wiesz, że chłopaki w naszych wieku stanowią dla mnie plagę i obrazę świata współczesnego.
- A tak... Zapomniałam...
***
   Przyjaciółki wracały ze stajni zamaszystym krokiem. Nagle zawołał je Pablo:
- Ej Claudia, Iza? Mogłybyście coś dla mnie zrobić?
- Tak, oczywiście. A o co chodzi?
- Pokażcie temu nowemu stadninę. Podobno dawno tam nie był i nic nie pamięta z rozkładu pomieszczeń, a ja nie mam teraz czasu.
- Dobrze.
   Pablo uśmiechnął się i odszedł w stronę biura. W tym samym czasie Claudia spojrzała tajemniczo na Izę:
- To co? Zakład?
- Nigdy...
***
   Przed jednym z boksów stał wysoki, szczupły, lekko umięśniony chłopak. Jego czarne włosy spływały delikatnie na twarz w kolorze porcelany. Lekko różowe wargi wyginały się w delikatnym uśmiechu. Czarnobrązowe oczy zasługiwały na miano uśmiechniętych. Posiadały one wyjątkową głębię. Chłopak ubrany był w czarny T-shirt, z białym napisem , rozpiętą koszulę w kratę, we wszystkich odcieniach niebieskiego, której rękawy były podwinięte, ciemnoniebieskie dżinsy oraz granatowe, wynoszone adidasy. Trzymał w ręku ogromną torbę sportową, w kolorze morza. Drugą podpierał się o boks i patrzył w oczy jednego z koni, szepcząc:
- Pamiętasz mnie? Jak zapewne się domyślam- nie. To zapewne znaczy też, że nie pamiętasz mojej mamy. Wiesz... Ona miała piękne niebieskie oczy oraz błyszczące, ogniste włosy. A jej uśmiech, każdego rozpromieniał... A całą jej szczęśliwość podkreślały piegi... Wiesz co Kaszmir? Moja matka tak bardzo przypominała Izę... Szkoda, że ona się ode mnie odsunęła...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------

Ok, oto następny rozdział. Jeśli wszystko dobrze pójdzie to jutro będzie następny rozdział.
Ostatnio policzyłam sobie wszystkich chłopaków, biorących udział w opowiadaniu jest ich 3 (a może nie?)- jak na razie są chłopak z portierni, kuzyn Izy i ten nowy w stadninie (a może nie?).

/notka autorska zawiera śladowe ilości zwrotu "a może nie?" ze względów zapytania czytelników co według nich zdarzy się w następnym rozdziale/

PS. To już 50 Notka na blogu ^^!!!!

niedziela, 12 stycznia 2014

"Każdy koń owiany jest źdźbłem tajemnicy" Rozdział 6

   Niebo było bezchmurne, a co kilka minut dało się poczuć chłodny wiaterek. Było to jedyne źródło ukojenia w to upalne popołudnie. Claudia czekała na swoją przyjaciółkę, aż ta osiodła Arakisa. Sama była już gotowa, tak samo jak jej bułana klacz rasy Criollo o imieniu Iryda. Dziewczyna zastanawiała się czemu jej przyjaciółka, gdy spotkały się po raz pierwszy tak bardzo bała się jeździć konno. Dopiero po kilku miesiącach znajomości odważyła się wsiąść na konia, lecz nie trwało to długo. Gdy tylko Patricia- jedna z ich koleżanek ze stadniny- spadła z konia, Iza zaprzestała jeżdżeniu konno. Zamykała się w domu, spędzając czas przed komputerem, w celu zgłębiania technik komputerowych albo ćwicząc tai-chi. Od tego czasu Iza odsunęła się od niej, ale nie na długo. Kilka tygodni później znowu stały się przyjaciółkami, lecz Claudia nie wspominała już nic o koniach. Wolała o nich już nie mówić...
  Ze wspomnień Claudii wyrwał ją głos Izy:
- Ok, jestem gotowa... Idziemy?
- Aaa... No, tak... Jasne... Chodź...
  Dziewczyny pokłusowały w stronę łąki, koło pensjonatu. Były tam wielkie połacie kwiatów i najprzeróżniejszych ziół. Koło łąki rósł wielki las, a w nim płynęła rzeczka, która spadała koło leśnej polany, przez kaskady, tworząc urokliwy wodospad. Cała wyspa była dzikim miejscem, a jedynym budynkiem w tej "puszczy" była stadnina i pensjonat.
- Od kiedy byłam tu ostatnio...- zaczęła Iza.
- Nic się nie zmieniło...- dokończyła Claudia.- To co? Mała przejażdżka?
  Iza tylko się uśmiechnęła i pogalopowała w stronę laguny, krzycząc:
- Ten kto ostatni kupuje lody!
  Zszokowana Claudia zaśmiała się i pocwałowała w stronę przyjaciółki. Obie biegły w równym tempie, a na twarzy czuły ciepły letni wiatr. Gdy tylko dotarły do brzegu, zatrzymały się, śmiejąc w niebo głosy.
- Wiesz co, Claudia? Nigdy nie pomyślałabym, że kiedyś znowu wejdę na konia.
- Czemu? Według mnie jesteś w siodle urodzona. Nie wiem czemu porzuciłaś jazdę konną, byłaś w tym naprawdę dobra.
- No tak... Ty nie wiesz czemu porzuciłam jazdę konną...
- To opowiedz mi...
- Eh... To się stało, gdy miałam dwanaście lat... Wtedy cała moja rodzina mieszkała tutaj, na Archipelagu... Ja, ciocia i mój kuzyn wybraliśmy się na konną przejażdżkę. Byliśmy tacy weseli, ciocia popisywała się swoimi umiejętnościami jazdy... Poprosiłam ją by przeskoczyła przez pewną kłodę... Zgodziła się i wtedy...- głos Izy się załamał.- S-skoczyła, lecz nikt z nas nie zauważył, że za kłodą była wielka dziura. Jedyna rzecz, którą wtedy usłyszałam był krzyk... Ciocia spadając skręciła sobie kark, a jej konia trzeba było uśpić. Przeze mnie mój kuzyn stał się półsierotą, dlatego straciłam z nim kontakt... Nie chciałam by był na mnie zły, więc chciałam by o mnie zapomniał... Był to najlepszy moment, jego ojciec był tak załamany, że wyjechał z nim do Ameryki... Straciliśmy kontakt... Wtedy ja wyjechałam do babci... do Polski, a moi rodzice znaleźli pracę w Niemczech... Nasza rodzina się rozpadła... Przeze mnie... Gdy miałam trzynaście lat, już prawie zapomniałam o swoim kuzynie, lecz on w dniu moich urodzin zadzwonił do mnie, by złożyć mi życzenia... Jego głos, jego głos był taki wesoły, nie posiadał żadnych skaz. Janek mówił tak jakby zapomniał, o tym co się stało... A ja co zrobiłam? Wystraszona odłożyłam słuchawkę... Rozerwałam ostatnią nić porozumienia, b-bo... bo po prostu chciałam zapomnieć...
----------------------------------------------------------------

Okej, w tym rozdziale miały być konie, ale mój mózg chciał inaczej i zamiast koni wyszedł rozdział o życiu Izy. Okej, to opowiadanie zamienia się w dramat, za dużo tu tych emocji i smutku O.o

Następny rozdział będzie około 15 stycznia... Trzymajcie się ;)

/notka autorska zawiera śladową ilość zagmatwania i braku czasu, spowodowane brakiem chęci pisania notek autorskich do czytelników/

sobota, 11 stycznia 2014

"Każdy koń owiany jest źdźbłem tajemnicy" Rozdział 5

   Jedyna na Archipelagu stadnina koni znajdowała się na Wyspie Natury. Dlatego więc Claudia i Iza musiały płynąć na jednoosobowym skuterze wodnym. Jazdę dało się wytrzymać, lecz nie była zbytnio komfortowa. Po kilku minutach dziewczyny dotarły do Stadniny Koni "Misterio de la vida".
   Była to piękna posesja. Pensjonat na wysokim poziomie, rozległe pastwiska... Jednym słowem stadnina koni była jednym z najbardziej luksusowych budynków w Archipelagu, a co za tym szło- też jednym z najdroższych.
   Claudia poszła powitać się z Pablo, właścicielem stadniny. W tym samym czasie Iza stała na środku wjazdu do pensjonatu. Koło niej wybudowana była wielka fontanna. Dziewczyna patrzyła na delikatnie szumiącą wodę. W oddali widać było pasące się konie. Iza czekała na przyjaciółkę, oglądając przy okazji architekturę stadniny.
  Kiedy była tu ostatnio miała dziewięć lat. Akurat wtedy przyjechała do niej ciocia i jej kuzyn- Janek. Doskonale pamiętała jak dosiadła swojego pierwszego konia, jak ten niesforny kucyk co chwilę zrzucał ją z grzbietu. Pamiętała jak Janek wyciągnął ku niej rękę i otarł jej łzy. Jak chłopak pomógł jej złapać równowagę na kucyku, a potem jak ciocia usadowiła ją na swoich kolanach i zabrała na przejażdżkę konną na jej pięknym arabie. Doskonale pamiętała tego konia. Jego kara sierść, bystre oczy i jedwabista grzywa. To był Rei- koń jej cioci, aż do czasu... Kiedyś cała jej rodzina mieszkała w Archipelagu, ale teraz... Jej rodzice mieszkają w Niemczech, a ukochany kuzyn wyjechał wraz z wujem do Ameryki. A to wszystko przez nią i przez ten niefortunny wypadek...
- Iza! Chodź! Pablo znalazł dla nas wolne miejsce w grafiku- krzyknęła Claudia, wyrywając przyjaciółkę ze wspomnień.
- Ok, idę- odpowiedziała.
***
   Gdy dziewczyny weszły do stajni, Claudia od razu chwyciła Izę za rękę i zatrzymała się dopiero koło jednego z koni. Iza patrząc na zwierzę przypomniała je sobie. To był jej ulubiony koń, ten na którym zawsze jeździła oraz tym, który widział tamto zdarzenie na własne oczy...
- I jak?- uśmiechnęła się Claudia.
- A-a-arakis... Czy... czy to naprawdę on? 
- Oczywiście, że tak!
  Iza delikatnie podeszła do konia i pogłaskała go po chrapach. Widziała jego spojrzenie, wydawało jej się, że ją pamięta, ale nie była pewna. Od czasu tego wypadku przestała jeździć konno... Trauma była zbyt duża... Iza patrzyła na skarogniadego araba, a ten patrzył na nią. Po kilku chwilach delikatnie trącił ją łbem. W oczach dziewczyny zebrały się łzy... Pamiętał ją... Ręce jej drżały, ale w końcu przytuliła konia, szepcząc:
- Och... Arakis... Tak mi ciebie brakowało... Myślałam... myślałam, że już nigdy cię nie zobaczę...
  Claudia patrzyła z rozczuleniem na przyjaciółkę. Powoli zbliżyła się do niej i przytuliła najmocniej jak potrafiła. Gdy Iza na nią spojrzała, ta otarła jej łzy. Dla przyjaciółki Claudii, ona tak bardzo przypominała jej kuzyna, szkoda, że tak się pożegnali...
---------------------------------------------------

Okej, okej... Przepraszam, że przez ponad pół roku nic nie pisałam, ale wypaliłam się i musiałam odpocząć. Jak widzicie wróciłam i jestem jak nowo narodzona :) Następny rozdział będzie w przyszłym tygodniu albo wcześniej. Aha i proszę mnie nie potępiać w komentarzach, że czemu tak długo nie pisałam. Internet odzyskałam gdzieś w listopadzie (o ile dobrze pamiętam). A teraz żegnam się i idę pisać następny rozdział...