Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 15 maja 2014

"Każdy koń owiany jest źdźbłem tajemnicy" Rozdział 15

- Co to był za facet?!- mówiła sama do siebie zestresowana Iza.
- Nie mam pojęcia, ale raczej podobny do takich osób, co przychodzą i oznajmiają, że zabiją całą twoją rodzinę, a potem się wypierają i mówią, że to ty tego chciałeś.
   Janek spojrzał ze zgrozą na Claudię, a ta wzruszyła tylko ramionami i szepnęła:
- No co? Skojarzyło mi się...
- Musimy coś z tym zrobić...- powiedziała załamana Iza.- Jak nie to wyrzucą nas z domu...
- Spokojnie coś się wymyśli- pocieszyła nastolatkę przyjaciółka.- Ile chcieli kasy?
- Sto tysięcy polskich złotych...
- To mam pomysł. Ja poproszę tatę, by wam pożyczył.
- Nie waż się -warknęła przez łzy dziewczyna.- Już mam dość pożyczek.
- Właśnie- zgodził się Janek.- Lepiej byłoby wziąć się za jakieś prace dorywcze.
- Istnieją też nagrody za odszukanie jakiejś zagubionej rzeczy- dorzuciła Hiszpanka.- Sąsiad mojej koleżanki szuka jakiejś tam biżuterii i oferuje całkiem niezłą sumkę za jej odnalezienie.
- Claudia!- uradowała się Iza.- Jesteś genialna! Musisz nas do niego zaprowadzić.
- Oki doki...
***
   Dom pana Betarda był skromnie urządzonym mieszkaniem. Nic nie nawiązywało do tego, że zamieszkuje w nim jeden z milionerów. Claudia opowiadając wcześniej swoim przyjaciołom o nim, zaczęła zamaszyście pukać. W dębowych drzwiach stanął niski, przygarbiony staruszek w przedpotopowych okularach. Spojrzał na trójkę nastolatków spod szkieł i zmrużył lekko oczy. Dopiero po kilku sekundach otworzył szeroko drzwi i gestem zapraszającym do środka rzeknął:
- Witaj Claudio! Widzę, że przyprowadziłaś ze sobą kolegów. Dawno cię nie widziałem w mych skromnych progach.
- Naprawdę są skromne- szepnął Janek, który po tych słowach dostał łokciem Claudi w brzuch.
   Mężczyzna posadził trójkę przyjaciół na kanapie, a sam usiadł w bujanym fotelu, po czym zwrócił się do Hiszpanki:
- Czym zawdzięczam sobie tą miłą wizytę?
- Słyszałam, że poszukuje pan jakiejś drogiej biżuterii i za jej odnalezienie zapłaci pan sporą ilość pieniędzy...- zaczęła Claudia.
- Tak. Dobrze słyszałaś. Ale czemu ty, córka burmistrza, chce posiadać taką sumę pieniędzy?
- Nie są one dla mnie, lecz dla przyjaciół- odpowiedziała, pokazując głową na Janka i Izę.
- Rozumiem.
- Potrzebne są one na spłatę długu, który pojawił się równie niespodziewanie co choroba jego właścicielki. Nie chcemy doprowadzić do odebrania nam tego domu...
- Widzę, że te pieniądze są wam bardzo potrzebne, moi drodzy. Czemu więc po prostu mnie o nie nie poprosicie?
- Chcemy zarobić na nie, a nie je pożyczać- odparła szorstko Iza.
   Staruszek uśmiechnął się szeroko, słysząc słowa dziewczyny. Wstał wtedy z fotela i wyjął ogromną teczkę, po czym położył ją na stół.
- Cieszę się, że macie inne powody niż te dzieciaki z sąsiedztwa. Zasłużyliście, by dowiedzieć się trochę więcej.
-------------------------------------------
Tak, tak. Ja dobrze wiem, że rozdział długością nie powala, ale jak to zwykła mówić moja babcia- lepszy rydz niż nic :D To jest już 15 rozdział, a dopiero teraz akcja zaczyna się rozkręcać. Życzcie mi większego natchnienia do pisania tych rozdziałów.

Wasza Szałwia

niedziela, 4 maja 2014

"Każdy koń owiany jest źdźbłem tajemnicy" Rozdział 14

  Claudia z impetem otworzyła drzwi. Dziewczyna przyjrzała się uważnie gościowi. Był to dwumetrowy mężczyzna, ubrany w włoski garnitur i lakierowane półbuty. W ręku trzymał teczkę z której wypadały różne papiery. Twarz miał on smukłą i pociągłą. Na spiczastym nosie spoczywały czarne okulary, dzięki czemu Claudia mogła zobaczyć całą swoją twarz w okazałości. Mężczyzna szybko wyciągnął wizytówkę i równie szybko ją schował, po czym wszedł do domu bez zaproszenia. Niezadowolona dziewczyna zapewne by uderzyła i krzyknęła na gościa, gdyby nie od dawna wpajane przez jej rodziców maniery. Dlatego też stała i czekała na słowa mężczyzny. Gdy ten zamiast się przedstawić, zaczął wypakowywać dziwaczne machinerie. Dziewczyna chrząknęła donośnie i spojrzała na gościa:
- Dlaczego mogę gościć takiego dżentelmena w tych skromnych progach?
- Przyszedłem spotkać się z panią Brzozowską- odparł chłodno mężczyzna.
- Phi... Jaką tam panią, przecież ona ma ledwie siedemnaście lat.
   Biznesmen spojrzał na Claudię spod okularów, skrępowana dziewczyna zaczęła unikać tematu:
- No chyba, że chodzi o Bunie. Niestety, ale ona śpi. Schorowana jest. Kaszel. Biegunka. Te sprawy.
- Proszę mnie nie oszukiwać... Panno?
- Abeyta. Claudia Abeyta.
- A więc córka burmistrza. Myślałem, że ojciec panienkę uczył dobrych manier. Takich jak SZCZEROŚĆ.
- A czemu uważa pan, że kłamię?
- Raczej schorowana pięćdziesięciolatka nie robiłaby zakupów o szóstej, tylko raczej leżała w łóżku.
   Claudia nie wytrzymała. Gniew powoli w niej rósł, by w końcu wybuchnąć...
- Proszę mi wybaczyć, ale powinien mi pan powiedzieć, co chce tu robić i po co przyszedł.
- No tak gdzie moje maniery. Mam tutaj umowy dla pani Brzozowskiej- powiedział pokazując teczkę z papierami.- Przyszedłem, by je podpisała.
- Mogłabym je zobaczyć?
- Jedyną osobą, która może je zobaczyć, jest pani Brzozowska.
- Niech mi pan nie kłamie, dobrze znam takich jak pan. Mam do nich nosa...
- Cludia? Kto to?- krzyknęła Iza, wchodząc do pokoju wraz z Jankiem i czarnym terierem rosyjskim.
- Dla panienki chyba będę mógł zrobić wyjątek- wyjąkał mężczyzna, widząc warczącego, siedemdziesięcio centymetrowego kudłacza, z obrożą z napisem "Lucyfer".
--------------------------------------------------------
W końcu napisałam tenże rozdział. Niestety długością nie powala, a dialogi są niczym wyjęte z średniowiecznej książki. To niestety jest powód pisania przeze mnie trzech książek fantasy, jednego bloga fantasy oraz tego, który jest zwyczajny.

Wasza Szałwia