Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 13 sierpnia 2013

"Każdy koń owiany jest źdźbłem tajemnicy..." Rozdział 4

  Salon był duży i przestronny. Posiadał podłogę z jasnego drewna i białe ściany. Na środku pomieszczenia stał wielki drewniany stół, a po prawej stronie znajdowała się kremowa kanapa ze skóry. Leżało na niej kilka puszystych poduszek. Naprzeciwko sofy powieszony był telewizor. Całe pomieszczenie oświetlane było przez wielkie okna z widokiem na ogród i kryształowy żyrandol.
  Iza spuściła psa ze smyczy i kazała Claudii usiąść. Dziewczyna powoli usiadła i poczekała na przyjaciółkę. Gdy ta usiadła koło niej, Claudia zapytała:
- Co się stało z ogrodem twojej babci?
- Właśnie dlatego do ciebie zadzwoniłam- odparła smutno Iza.
- Możesz mi wytłumaczyć?
- Oczywiście- zaczęła opowiadać.- Dobrze wiesz, że u mojej babci dwa lata temu wykryli nowotwór. Od tego czasu moi rodzice wyprowadzili się do Niemczech, a ja wyjechałam z babcią tutaj, na Archipelag. Rodzina przysyłała mi pieniądze, więc miałam czym zapłacić czynsz, gaz, prąd, wodę. Jednak cała emerytura babci szła na leczenie.
   Claudia posmutniała. Znała tą historię i wiedziała, że Iza zawsze miała problemy z czynszem. Gdyby tylko jej rodziców wyrzucili z pracy, musiałaby wyjechać z Archipelagu, a to oznaczałoby... Claudia nie chciała wiedzieć, co by się stało, gdyby... gdyby... Jej przyjaciółka nie tylko, by się z nią rozstała, ale i przeżywała długotrwałą żałobę. Iza zawsze kochała swoją babcię. Była ona dla niej podporą, zawsze pomagała w najtrudniejszych problemach... Była ona dla Izy jak anioł stróż, troskliwa, wesoła, miła, umiała gotować. W oczach Claudii zebrały się łzy, ukrywając je, słuchała nadal przyjaciółki:
- Teraz gdy babci się poprawiło... Gdy znowu się śmieje, wychodzi do sklepu, znowu ma siły... Teraz... teraz...- głos Izy się załamał, by w jednej chwili wybuchnąć gniewem.- Teraz te szuje chcą nam odebrać dom!
   Dziewczyna wybuchła płaczem. Claudia nie wytrzymała i też zaczęła płakać. Przytuliła przyjaciółkę i pocieszała jak tylko mogła:
- Spokojnie... Uspokój się... Opowiem o tym tacie... Na pewno uratuje wasz dom... Możesz opowiedzieć więcej o tej sytuacji? Może znajdę rozwiązanie...
- Nie, nie znajdziesz... Tu nic się nie da zrobić! Ale jeśli prosisz... Wczoraj przyszli do nas dwaj mężczyźni, ubrani w czarne garnitury. Powiedzieli, że mamy czas do lipca, by zapłacić nasz dług.
- Przecież wy nigdy nie miałyście żadnych długów!- oburzyła się Claudia.
- Właśnie. Zgadnij, ile musimy zapłacić? Sto tysięcy złotych! Rozumiesz! Nie wiem skąd te szuje wzięły tą sumę, ale jest niewyobrażalnie wysoka! Powiedzieli, że jeśli tego nie zapłacimy, to zburzą nasz dom!
- To straszne!
- Właśnie! A są tak pewni swego, że już sprawdzają jaką posiadamy ziemię w ogrodzie i jak najskuteczniej zniszczyć nasz dom! Ale to nie wszystko!- powiedziała Iza przez łzy.- Powiedzieli, że kazał im to zrobić sam burmistrz.
- To... to... to niemożliwe!- krzyknęła Claudia.- On nigdy, by czegoś takiego nie zrobił. Traktował cię jak moją siostrę!
- Też tak uważam, ale nie mówmy już o tym. Nie chcę cię jeszcze bardziej dołować.
- Idąc tu chciałam ci coś powiedzieć, ale po tych wydarzeniach o których mi opowiedziałaś, moje są raczej marne.
- Dawaj!- powiedziała Iza, próbując się uśmiechnąć.
   Claudia uśmiechnęła się i zaczęła opowiadać o spotkaniu z tym 'bezczelnym' chłopakiem, który zabrał pracę panu Ludwikowi. Iza słuchała tego z zaciekawieniem, by w końcu wydać swoją opinię:
- Nie wiedziałaś o tym, że pan Ludwik odszedł z pracy?
- Co?
- Tak, wreszcie przeszedł na emeryturę i wyjechał do Rio de Janeiro. Wiem, bo powiedział mi kuzyn.
- Kuzyn?
- Nie mówiłam ci? Mój kuzyn jak tylko się dowiedział, że mam problemy z pieniędzmi, to postanowił do mnie przyjechać.
- Naprawdę? To ile on ma lat?
- Szesnaście, ale uczy się samodzielnie. Teraz ciągle szuka pracy. I chyba też jest zainteresowany pilnowaniem waszego osiedla. Jak tylko przyjdzie, zapytam go czy wie kim jest ów chłopak.
- Dzięki! A teraz chodź!
- Co? Ale gdzie?
- Nie pamiętasz, co kiedyś robiłyśmy, gdy byłyśmy smutne lub zdruzgotane?
- Chyba nie masz na myśli... O nie, nie, nie... Nie pamiętam żadnych zasad jazdy, a poza tym dobrze wiesz, że nie mam pieniędzy.
- Ja zapłacę, a o pamięć się nie martw. Tego się nie zapomina!
--------------------------------------------------------------

No więc rozdział czwarty został opublikowany. Ostatnio wyjechałam na działkę, a że pogoda była taka sobie, to poszłam nad rzekę, szybko wróciłam, bo komary mnie pogryzły, a na koniec feralnego dnia wpadłam w róże. Przez następne trzy dni nie mogłam się pozbierać, ale w końcu napisałam ten rozdział ^^ Oczywiście najpierw trzeba było otrzeć łzy, po wszystkich bolących miejscach, więc cały czas oglądałam Fairy Tail. Jak ja kocham to anime ^^

A teraz przejdźmy do sedna sprawy. Podsumowanie rozdziału: było dużo emocji (Universe mam nadzieję, że rozdział się spodoba^^) i doszedł kolejny chłopak (nawet nie wiem kiedy O.o). Czekajcie na następny, który pojawi się jeszcze w tym tygodniu ^^

środa, 7 sierpnia 2013

"Każdy koń owiany jest źdźbłem tajemnicy" Rozdział 3

   Claudia czekała na właściciela wypożyczalni rowerów wodnych, gdyż musiała się dostać na jedną z pobliskich wysp, a właściwie na Wyspę Ognia, jedną z najstarszych i najbardziej legendarnych wysp Archipelagu. W rzeczywistości było to zaniedbane miejsce. Mieszkało tam tylko kilka osób, reszta to były tylko muzea, zabytki, pomniki, kilka obskurnych parków oraz cmentarz z mauzoleum. Po kilku minutach właściciel, wreszcie przyszedł i zapytał zaciekawiony:
- Gdzie panienka się wybiera?
- Na Wyspę Ognia.
- A cóż takiego panienka będzie tam robić?
- Pablo, przecież wiesz... Przestań mnie cały czas pytać, skoro dobrze wiesz...
- Aaa, to niech panienka wybaczy.
- Mogę wreszcie wypożyczyć ten skuter? Śpieszę się...
- A cóż takiego musisz załatwić, że tak się śpieszysz?
- Przyjaciółka na mnie czeka...
- Widzę, że nie tylko przyjaciółka... Nigdy tak nie wyglądałaś... Jesteś taka... Hmm... Szczęśliwa...
- Na pewno nie jestem szczęśliwa- odfuknęła Claudia.- Prędzej zezłoszczona.
- A któż ci to zrobił?- zapytał zaskoczony właściciel.- Czyżby jakiś młodzieniec złamał ci serce?
- Raczej portierowi, któremu zabrał pracę.
   Pablo próbował coś powiedzieć, ale Claudia była szybsza:
- Nie mam czasu na rozmowy! Mogę wypożyczyć ten skuter czy nie?!
- Och, oczywiście. Stoi w porcie.
- Dziękuję...
  Kilkoma szybkimi ruchami Claudia znalazła się przy rowerze wodnym. W tym samym czasie Pablo szepnął do jednego z pracowników:
- Ej, sprawdź kto teraz pracuje w portierni tego nowoczesnego osiedla. Muszę wiedzieć kto zezłościł córkę burmistrza.
***
   Claudia płynęła po błękitnym oceanie. Tafla morska świetnie odbijała promienie słoneczne, rażąc dziewczynę w oczy. Po minucie dopłynęła do brzegu Wyspy Ognia. Wyspa ta wyglądała inaczej niż wszystkie. Cała porośnięta zielenią, wyglądała bardziej na dziką niż zamieszkałą, lecz wchodząc w jej głąb, dało się ujrzeć pojedyncze ścieżki i znaki, które prowadziły do różnych muzeów, pomników i innych zabytków. Claudia przycumowała motor wodny i poszła w stronę zarośli, gdzie nagle ukazała się ścieżka. Koło niej został wbity pal, a na nim deska z wyrzeźbionym napisem "Oceanarium". Po kilku minutach spaceru Claudia dotarła do wielkiego budynku w błękitnym kolorze. Większość budowli była oszklona, dzięki czemu można było widzieć różne morskie stworzenia, pływające w lazurowej wodzie.
   Claudia nie pamiętała kiedy ostatnio tutaj przychodziła z rodziną. Jedyne co wiedziała to to, że kiedyś na pewno tu była. Nagle szybko skarciła się w myślach, ponieważ powinna jak najszybciej pójść do Izy, a ona tak sobie stoi i patrzy na Oceanarium. Nie tracąc ani chwili dłużej pobiegła w głąb zarośli. Gdy wreszcie dotarła do domu Izy, znieruchomiała. To co zobaczyła, zupełnie ją przeraziło. W ogrodzie jej przyjaciółki znajdowała się wielka dziura i kilka dziwnych słupków. Claudia patrzyła na to zdezorientowana. Ogród Izy i jej babci od zawsze był piękny i jednocześnie naturalny, a teraz wyglądał na pozbawiony duszy. Dla dziewczyny było tego już za dużo, szukała wzrokiem Izy, aż ją znalazła. Stała ona na ganku w wyprasowanych szortach, w zbyt dużej męskiej koszuli i w poobcieranych sandałach. Jej ogniste loki związane były w kucyk. Iza miała bladą cerę, piegi na policzkach i wielkie, niebieskie oczy, które były podkreślane przez okulary typu "nerdy".
   Claudia od razu pomachała ręką w jej stronę. Iza uśmiechnęła się w jej stronę i mocniej przytrzymała smycz, którą ciągnął wielki pies rasy czarny terier rosyjski. Claudia podbiegła do przyjaciółki i zapytała:
- Możesz mi wytłumaczyć, co tu się właściwie dzieje?
   Iza tylko kiwnęła głową i zaprosiła nastolatkę do środka.
-------------------------------------------------------------------------
  Tak samo jak Koniowata dostałam ostatnio ogromnego natchnienia, więc ten rozdział dostaliście szybciej niż planowałam. Właściwie wszystkie trzy rozdziały+ rozmowa Claudii i Izy miała być w jednym rozdziale, ale nie była xD Ponieważ rozdział byłby za długi. Ok, kończę się rozpisywać, bo nie mam czasu. Idę do Lidla, pa, pa^^

wtorek, 6 sierpnia 2013

"Każdy koń jest owiany źdźbłem tajemnicy..."- Rozdział 2

Rozdział ten dedykowany jest Nikki, za pomoc w wymyśleniu nazwy dla opowiadania. Thanks ^^
------------------------------------------------------------------
  Claudia ubrana była w biały top na ramiączkach z wdzięcznym nadrukiem w postaci zielonego kota, podniszczone, krótkie, dżinsowe spodenki i oliwkowe baletki. Efekt końcowy był zadziwiający, gdyż lekko karmelowa cera, zielone oczy i ciemno brązowe włosy idealnie pasowały do stroju. Całość dopełnił naszyjnik z zielonym kamieniem i bransoletka z kilkoma muszelkami znalezionymi na plaży, którą dostała od Izy. Claudia wzięła klucze, po czym zostawiła wiadomość Audrei, jej guwernantce i Adamowi, przyjacielowi domu i lokaju w jednym, po czym wyszła z domu. Jej oczom ukazała się piękna, nowoczesna dzielnica wybudowana kilka lat temu. Białe apartamentowce wiły się wzdłuż brzegu wyspy. Każdy z nich wyglądał tak samo. Białe ściany, duże okna... Każdy budynek otaczało mnóstwo zieleni, od palm, przez orchidee, aż na rododendronach kończąc. Dzielnica ogrodzona była jednym z nowoczesnych ogrodzeń elektrycznych, wyprodukowanych w Japonii. Wejścia do niej pilnował portier w podeszłym wieku, z polskimi korzeniami, jednak tym razem to nie on pilnował bramy. Zaskoczona Claudia podeszła do chłopaka i zapytała po polsku:
- Gdzie pan Ludwik?
- Kto?- zapytał chłopak, odwracając się w stronę nastolatki.
   Chłopak, co zauważyła z niechęcią Claudia, był dość wysoki, szczupły i lekko umięśniony. Czarne włosy wychodziły niezdarnie spod 'zimowej' czapki, jednak nawet nie zasłaniały czarnobrązowych oczu, które miały w sobie pewną głębie. Ubrany był w czarny T-shirt z białym nadrukiem i ciemnoniebieskie dżinsy. Chłopak włożył również rozpiętą koszulę w kratę, we wszystkich odcieniach niebieskiego, której rękawy były podwinięte. Całość dopełniły granatowe adidasy i srebrny naszyjnik z medalionem. Biała cera i delikatnie różowe wargi, utwierdzały Claudię w przekonaniu, iż jest to Polak, lecz mimo to zdziwiła się. Nigdy nie spotkała kogoś, kto chwaliłby się swoim wyznaniem, no, może oprócz grupki satanistów, których spotkała kiedyś w Madrycie, podczas corridy (nie było to miłe spotkanie). Z myślenia wyrwał ją głos chłopaka:
- Nie znam żadnego Ludwika? Mógłbym zapytać kto to?
- Nie- fuknęła obrażona.
- A mógłbym wiedzieć czemu?- zdziwił się chłopak.
- Nienawidzę Polaków- skłamała, zezłoszczonym tonem.
- Dziwne- odparł, mówiąc po hiszpańsku.- Dałbym głowę, że mówiłaś po Polsku i martwiłaś się o jakiegoś Polaka, jak mniemam.
  Claudia spojrzała na niego zaskoczona. Jego hiszpański był tak straszny, że przeraziłaby się nawet mysz kościelna. Chłopak łamał wszystkie zasady gramatyczne jakie tylko istniały, a w każdym słowie dało się wyczuć polski akcent. Dla dziewczyny to było za dużo. Długo nie wytrzymała i zaczęła się nieustannie śmiać.
- Co? Coś się nie podoba?
   Przez to, że chłopak dalej mówił, a raczej próbował mówić po hiszpańsku, Claudia wpadła w histerię. Śmiała się ciągle, trzymając się za brzuch. Nagle dołączył do niej chłopak i razem śmiali się przez dobre pięć minut. W końcu Claudia opanowała się i zaczęła wycierać oczy pełne łez.
- Claudia- powiedziała po polsku i wyciągnęła rękę w stronę chłopaka.
- Jan- odpowiedział, ściskając rękę.- Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy.
- Ja też.
   Po tych słowach wyszła i szła w stronę Parku Rosemary, gdzie znajdowała się wypożyczalnia skuterów wodnych. Przechodząc przez ulicę, przypomniała sobie: " Ten chłopak, którego spotkałam, pracuje zamiast pana Ludwika w portierni, a w najgorszym przypadku bezczelnie zabrał portierowi pracę. Przecież chciałam mu to powiedzieć prosto w twarz, a potem bezczelnie wyjść bez słowa pożegnania, a ja jeszcze mu się przedstawiłam! Gdyby nie ten jego cholerny hiszpański już dawno bym mu to powiedziała! Jaka ja jestem głupia!". Przez następne minuty Claudia była cicho. Tylko szła i sortowała myśli.
-A to kanalia- szepnęła cicho.

--------------------------------------------------------------------

To opowiadanie ma wreszcie tytuł, za co wielce dziękuję Nikki, bo podała mi wiele przykładów, dzięki czemu jakoś go skleciłam.

A teraz przechodzę do sedna:

Zagadka rozdziału!

Jak ktoś napiszę pod komentarzem, co dzisiaj pojawiło się w tym rozdziale, czego nie było nigdy w moich opowiadaniach, a było w waszych to... będzie wiedział jaki wątek się rozwinie w tym opowiadaniu.