Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 4 maja 2014

"Każdy koń owiany jest źdźbłem tajemnicy" Rozdział 14

  Claudia z impetem otworzyła drzwi. Dziewczyna przyjrzała się uważnie gościowi. Był to dwumetrowy mężczyzna, ubrany w włoski garnitur i lakierowane półbuty. W ręku trzymał teczkę z której wypadały różne papiery. Twarz miał on smukłą i pociągłą. Na spiczastym nosie spoczywały czarne okulary, dzięki czemu Claudia mogła zobaczyć całą swoją twarz w okazałości. Mężczyzna szybko wyciągnął wizytówkę i równie szybko ją schował, po czym wszedł do domu bez zaproszenia. Niezadowolona dziewczyna zapewne by uderzyła i krzyknęła na gościa, gdyby nie od dawna wpajane przez jej rodziców maniery. Dlatego też stała i czekała na słowa mężczyzny. Gdy ten zamiast się przedstawić, zaczął wypakowywać dziwaczne machinerie. Dziewczyna chrząknęła donośnie i spojrzała na gościa:
- Dlaczego mogę gościć takiego dżentelmena w tych skromnych progach?
- Przyszedłem spotkać się z panią Brzozowską- odparł chłodno mężczyzna.
- Phi... Jaką tam panią, przecież ona ma ledwie siedemnaście lat.
   Biznesmen spojrzał na Claudię spod okularów, skrępowana dziewczyna zaczęła unikać tematu:
- No chyba, że chodzi o Bunie. Niestety, ale ona śpi. Schorowana jest. Kaszel. Biegunka. Te sprawy.
- Proszę mnie nie oszukiwać... Panno?
- Abeyta. Claudia Abeyta.
- A więc córka burmistrza. Myślałem, że ojciec panienkę uczył dobrych manier. Takich jak SZCZEROŚĆ.
- A czemu uważa pan, że kłamię?
- Raczej schorowana pięćdziesięciolatka nie robiłaby zakupów o szóstej, tylko raczej leżała w łóżku.
   Claudia nie wytrzymała. Gniew powoli w niej rósł, by w końcu wybuchnąć...
- Proszę mi wybaczyć, ale powinien mi pan powiedzieć, co chce tu robić i po co przyszedł.
- No tak gdzie moje maniery. Mam tutaj umowy dla pani Brzozowskiej- powiedział pokazując teczkę z papierami.- Przyszedłem, by je podpisała.
- Mogłabym je zobaczyć?
- Jedyną osobą, która może je zobaczyć, jest pani Brzozowska.
- Niech mi pan nie kłamie, dobrze znam takich jak pan. Mam do nich nosa...
- Cludia? Kto to?- krzyknęła Iza, wchodząc do pokoju wraz z Jankiem i czarnym terierem rosyjskim.
- Dla panienki chyba będę mógł zrobić wyjątek- wyjąkał mężczyzna, widząc warczącego, siedemdziesięcio centymetrowego kudłacza, z obrożą z napisem "Lucyfer".
--------------------------------------------------------
W końcu napisałam tenże rozdział. Niestety długością nie powala, a dialogi są niczym wyjęte z średniowiecznej książki. To niestety jest powód pisania przeze mnie trzech książek fantasy, jednego bloga fantasy oraz tego, który jest zwyczajny.

Wasza Szałwia

2 komentarze:

  1. No miśku wreszcie się doczekałam ;) Rozdział fajny ale krótki :/ Co to w ogóle za faciu przyszedł? Piesiu Lucyfer ♥ Czego on chce? Trochę się przestraszył Lucyferka ;D Jestem ciekawa, co jest w tej umowie ;) Pozdrawiam i do napisania ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha Lucyfer ^^ Pasowałby mi ona na psa Magnusa ;) Szkoda, że tak krótko (pominiemy wspominanie mojego) ;p Ciekawe co to za gościu. I te umowy. Pozdrawiam i do następnego

    OdpowiedzUsuń