- Nie mam pojęcia, ale raczej podobny do takich osób, co przychodzą i oznajmiają, że zabiją całą twoją rodzinę, a potem się wypierają i mówią, że to ty tego chciałeś.
Janek spojrzał ze zgrozą na Claudię, a ta wzruszyła tylko ramionami i szepnęła:
- No co? Skojarzyło mi się...
- Musimy coś z tym zrobić...- powiedziała załamana Iza.- Jak nie to wyrzucą nas z domu...
- Spokojnie coś się wymyśli- pocieszyła nastolatkę przyjaciółka.- Ile chcieli kasy?
- Sto tysięcy polskich złotych...
- To mam pomysł. Ja poproszę tatę, by wam pożyczył.
- Nie waż się -warknęła przez łzy dziewczyna.- Już mam dość pożyczek.
- Właśnie- zgodził się Janek.- Lepiej byłoby wziąć się za jakieś prace dorywcze.
- Istnieją też nagrody za odszukanie jakiejś zagubionej rzeczy- dorzuciła Hiszpanka.- Sąsiad mojej koleżanki szuka jakiejś tam biżuterii i oferuje całkiem niezłą sumkę za jej odnalezienie.
- Claudia!- uradowała się Iza.- Jesteś genialna! Musisz nas do niego zaprowadzić.
- Oki doki...
- Właśnie- zgodził się Janek.- Lepiej byłoby wziąć się za jakieś prace dorywcze.
- Istnieją też nagrody za odszukanie jakiejś zagubionej rzeczy- dorzuciła Hiszpanka.- Sąsiad mojej koleżanki szuka jakiejś tam biżuterii i oferuje całkiem niezłą sumkę za jej odnalezienie.
- Claudia!- uradowała się Iza.- Jesteś genialna! Musisz nas do niego zaprowadzić.
- Oki doki...
***
Dom pana Betarda był skromnie urządzonym mieszkaniem. Nic nie nawiązywało do tego, że zamieszkuje w nim jeden z milionerów. Claudia opowiadając wcześniej swoim przyjaciołom o nim, zaczęła zamaszyście pukać. W dębowych drzwiach stanął niski, przygarbiony staruszek w przedpotopowych okularach. Spojrzał na trójkę nastolatków spod szkieł i zmrużył lekko oczy. Dopiero po kilku sekundach otworzył szeroko drzwi i gestem zapraszającym do środka rzeknął:
- Witaj Claudio! Widzę, że przyprowadziłaś ze sobą kolegów. Dawno cię nie widziałem w mych skromnych progach.
- Naprawdę są skromne- szepnął Janek, który po tych słowach dostał łokciem Claudi w brzuch.
Mężczyzna posadził trójkę przyjaciół na kanapie, a sam usiadł w bujanym fotelu, po czym zwrócił się do Hiszpanki:
- Czym zawdzięczam sobie tą miłą wizytę?
- Słyszałam, że poszukuje pan jakiejś drogiej biżuterii i za jej odnalezienie zapłaci pan sporą ilość pieniędzy...- zaczęła Claudia.
- Tak. Dobrze słyszałaś. Ale czemu ty, córka burmistrza, chce posiadać taką sumę pieniędzy?
- Nie są one dla mnie, lecz dla przyjaciół- odpowiedziała, pokazując głową na Janka i Izę.
- Rozumiem.
- Potrzebne są one na spłatę długu, który pojawił się równie niespodziewanie co choroba jego właścicielki. Nie chcemy doprowadzić do odebrania nam tego domu...
- Widzę, że te pieniądze są wam bardzo potrzebne, moi drodzy. Czemu więc po prostu mnie o nie nie poprosicie?
- Chcemy zarobić na nie, a nie je pożyczać- odparła szorstko Iza.
Staruszek uśmiechnął się szeroko, słysząc słowa dziewczyny. Wstał wtedy z fotela i wyjął ogromną teczkę, po czym położył ją na stół.
- Cieszę się, że macie inne powody niż te dzieciaki z sąsiedztwa. Zasłużyliście, by dowiedzieć się trochę więcej.
-------------------------------------------
Tak, tak. Ja dobrze wiem, że rozdział długością nie powala, ale jak to zwykła mówić moja babcia- lepszy rydz niż nic :D To jest już 15 rozdział, a dopiero teraz akcja zaczyna się rozkręcać. Życzcie mi większego natchnienia do pisania tych rozdziałów.
Wasza Szałwia