- Proszę, proszę... Niby takie "profesjonalistki", a najdłużej oporządzają konie.
- I kto by o tym pomyślał?- rzuciła sarkastycznie Ewa, podwładna Klary.- Musieliśmy na was czekać pięć minut. Żałosne...
Magda cała wnerwiona podeszła do instruktorki i wskoczyła na Ascara. Jej przyjaciółki zauważyły jej niechęć do Klary, próbowały porozmawiać z nią podczas przejażdżki, lecz dziewczyna w ogóle się nie odzywała.
- Magda, uspokój się... Sama wiesz jaka jest Klara- powiedziała Patrycja.
- Taka sama jak Anka i Eva? Tak, wiem- powiedziała ostro Magda.
- Spokojnie... To nie jest takie ważne...
- Takie ważne? To był horror w moim życiu. Najpierw problemy ze stadniną, później odwołanie turnieju Claymont, następnie informacja, że jestem adoptowana, a pod koniec wyjazd tych żmij do Londynu! Uważałam je za przyjaciółki, a one ze mnie zadrwiły i wykorzystywały! Czy to było w porządku? Nie! Nie było! Nie wiecie jak się czuję... W każdej chwili moi rodzice mogą stracić dom, cały majątek, stadninę. Twój ojciec, Patrycjo jakoś będzie się utrzymywał, bo jest bankierem, ale mój...
- Magda!- krzyknęła Pati.- Przestań się o wszystko obwiniać. Jesteś wspaniałą dziewczyną, masz talent. Nie płacz! Masz przecież jeszcze nas... Zapomniałaś o swoich przyjaciółkach? Pomożemy ci w każdej sytuacji. Otrzyj te łzy i spójrz na świat. Czy nie jest piękny?
- Tak... Masz rację... Dziękuję!
Podczas tej scenki większość ciekawskich spojrzeń oglądała żalenie się Magdy. Dopiero po kilku sekundach dziewczyny to zauważyły.
- Matko święta...- jęknęła Żaneta.
***
Po wycieczce dziewczyny poszły za Lindą. Dziewczyna kazała stąpać po ziemi cicho i delikatnie.
- Linda, czemu mamy być cicho?- szepnęła Magda.
- To co chcę wam pokazać jest bardzo płochliwe.
-Aha...
Przyjaciółki szły dalej przez las, aż doszły do małego źródełka.
- Jakie piękne...- powiedziała Żaneta.
- Cisza!- uciszyła ją Linda.- Patrzcie uważnie...
Nastolatki przyjrzały się uważnie, po czym zaczęły widzieć różne kształty. Po chwili ujrzały małego, błękitnego kota o długim ogonie, lewitującego nad koniem, lecz nie jakimś zwyczajnym. Była to piękna klacz, której sierść lśniła jak złoto, a właściwie była złota. Jej piękna nie dało się opisać, jedyne co było widoczne to róg i skrzydła.
- C-czy t-to unipeg?- zapytała się zszokowana Patrycja.
- Nie, to ostatnia klacz konia czasu... a na jej grzbiecie lewituje sam Mogut, legenda i upiór tego regionu...
----------------------------------------
Przepraszam za taką długą przerwę. Jest mi bardzo, bardzo przykro, lecz przez ostatni miesiąc nie miałam czasu. Byłam zajęta rekrutacją do gimnazjum, nauką, zbieraniem dobrych ocen itp. Niestety jak chce się człowiek dostać do dobrego, elitarnego gimnazjum to się czasu nie ma. Nie wiem czy mi wybaczycie za tak długą przerwę, ale jeśli tak, to będę bardzo wdzięczna. Ostatnio mam coraz więcej czasu (zobaczyłam Internet po 2 tygodniach), więc zapewne rozdziały będą często, ale będą krótkie. Może jak się postaram to rozdziały w wakacje będą codziennie.
Ok, rozdział taki nieogarnięty i w ogóle, ale musiałam napisać coś od razu jak zauważyłam komentarze. Żal mi serce ściska, że przez moją ambicję pójścia do dobrego gimnazjum, zaniedbałam bloga, ale teraz gdy na koniec roku mam same piątki, to jestem wreszcie zadowolona, gdyż mam już czas na prowadzenie bloga.
Wybaczcie za tą długą przerwę i do hmm... pomyślmy... i do jutra.
Koniowata jest szatanem, molestuje ludzi komentarzami i wchodzi na komputer o siódmej rano xd Nie obrażę się, o ile w końcu do mnie wrócisz! Z tego co wiem Nikki też tęskni ;) Wracaj dziewczyno do życia pisz, komentuj... rób to co kiedyś...^^
OdpowiedzUsuńLewitujący kot i złota klacz. Zaiste interesujące. Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział.
Popieram Koniowatą :)
OdpowiedzUsuńA dziś, wchodzę na Twojego bloga, żeby dodać kolejnego, molestującego komcia, a tu... nowa notka! Zaskoczyłaś mnie dziewczyno ;) I czekam na next