-Dobrze wiedzieć- powiedziałam.
-Prawie bym zapomniała. Mamy tutaj zaczekać na mojego ojca. Pójdziemy razem do klienta taty i opowiemy mu o naszym pomyśle.
-Czyli, że mamy duże szanse na uratowanie stadniny?-zapytała Anka.
-Nie duże, lecz ogromne.
-Więc teraz tylko czekać.
***
Siedziałyśmy na rogu białego korytarza. Podłoga była okropnie zielona, a pod sufitem świeciła żarówka z I wojny światowej.
-Nie wiem czemu, ale ten korytarz przypomina mi szpitalny- powiedziałam.
-Mnie też-odparła Anka.- Jak taki bogaty mężczyzna może trzymać w lampie żarówki z początków XX wieku?
-Przestańcie narzekać-wtrąciła się Patrycja.-Cieszcie się, że nie widzieliście mojej piwnicy.
-To ty masz piwnicę?!
-Oczywiście.
Wtedy ojciec Patrycji zaprosił nas serdecznym ruchem ręki do środka...
Rozdział spoko, szkoda, że krótki... Nie podoba mi się tylko to jedno powtórzenie zastosowane na samym początku, ale jakoś to przegryzę...
OdpowiedzUsuń