-Magdo! Magdo!
W jednej chwili stanęłam jak wryta. Okazało się, że głos ten wydawał wodospad. I to nie byle jaki, ponieważ woda płynęła z dołu do góry, zamiast odwrotnie. Weszłam do jeziorka, kolano zostało zamoczone w wodzie. W tej chwili przestało krwawić, a rana się zagoiła. Spojrzałam na nie, w ogóle nie było widać zadraśnięcia. Zamoczyłam ręce w wodzie i umyłam sobie twarz. Nagle poczułam dotyk czyjejś ręki na moim ramieniu. Usłyszałam:
-Magdo... Magdo...
Powoli odwróciłam się i ujrzałam...
* * *
-Mama? Co tutaj robisz?
-Kochanie chciałabym z tobą porozmawiać na temat turnieju Claymont.
Dopiero w tej chwili zauważyłam, że nie znajduje się w lesie, lecz w moim własnym pokoju. Znajome plakaty z końmi wisiały na białej ścianie, która czasami była upaćkana zieloną farbą. Były to starania zrobienia remontu przez tatę.
-Może usiądziesz na łóżku?-zapytała mama.
Zorientowałam się, że siedzę na podłodze. Powoli wstałam i usiadłam na łóżku koło mojej mamy. Bolały mnie całe plecy i głowa.
Zauważyłam, że jest już noc, więc zapytałam:
-Ile ja spałam?
-Trzy godziny.
-Naprawdę?
-Tak -rzekła matka po czym nastała chwila ciszy.-Ojciec mówił mi o waszej kłótni. Porozmawiałam z nim. Zgodził się.
-Na co?
-Na twój udział w zawodach Claymont.
-Naprawdę?
Po tych słowach rzuciłam się mamie na szyję i zaczęłam płakać ze szczęścia.
Wiedziałam, że się zgodzi! :p
OdpowiedzUsuń